w życiu męższczyzny przychodzi taki moment w którym zaczyna się rozliczać za to co zrobił do tej pory. zasadniczo to chyba wynika z tego że się nie ma za bardzo zadnego wyboru. można iść tylko w jednym kierunku no ewentualnie można się upierać i nie iść ale to raczej na dłuższą metę nie możliwe. no i stojąc w tym miejscu człowiek widzi to co się działo kiedyś kiedy miał wybór i teraz wychodzi taka rozkmina czy właściwie ja jestem dokładnie tak gdzie powinienem czy może jednak troche kurwa nie...
zasadnicze jest to pytanie a że ja jestem filozof to sobie takie zadaję...