jak tak na to patrzę to trochę mi szkoda, że przestałam prowadzić tamten zeszyt. fajny był, na lekcjach się nie nudziłam, a ludzie stukali się w głowę jak widzieli dziesiątki zapisanych tak kartek.
czuję się wyrwana ze świata. dosłownie.
mam wrażenie, że mam paraliż szarych komórek, mój umysł zacieśnił się do najbliższego otoczenia. boję się wyjść na zewnątrz, to chore, ale się boję. boję się znów wrócić do świata pełnego ludzi. wiecie dlaczego? bo nie wiem do kogo mam pójść. mam wrażenie, że każda osoba, z którą łączyło mnie cokolwiek wyrzuciła mnie ze swojego życia, odsunęła na bok. patrzę na świat realny przez, w pewnym znaczeniu, okno, widzę go, wiem, że ciągle istnieje, tak, że świat realny istnieje, nie zniknął tylko dlatego, że ja z niego zniknęłam. patrzę więc na to, co się dzieję, patrzę na opowiadania ludzi i widzę, że... na mnie już nie ma tam miejsca. dosłownie. mam wrażenie, że wymazano mnie z każdej listy, a której byłam, a z kolei puste miejsca czekające na mnie zostały zapełnione. patrzę, przecieram oczy i widzę, że nie jestem człowiekiem niezastąpionym. bo można mnie zastąpić i to bardzo łatwo, można o mnie zapomnieć. kiedy już przychodzi mi porozmawiać z kimś innym niż moja rodzicielka, mój komputer czy też pies - nie wiem co mam mówić. to są przecież ludzie, z którymi dawno temu potrafiłam rozmawiać godzinami, a teraz najzwyczajniej w świecie nie wiem, co mam powiedzieć. i podczas takiej rozmowy najchętniej, gdybym tylko mogła - zostałabym sama. chyba za bardzo polubiłam swoje własne towarzystwo, teraz bardzo trudno mi z niego wyjść. nie widzę sensu w przebywaniu z ludźmi, co więcej - nie widzę sensu w szukaniu go. dlaczego tak często zmieniają się moje potrzeby? niedawno najbardziej w świecie chciałabym ciągle z kimś być, rozmawiać, wygłupiać się. a teraz najchętniej zamknęłabym się na jeszcze długi, długi czas zupełnie sama. mam wrażenie, że już nikt mnie nie akceptuje, nikomu nie jestem potrzebna, nikt mnie nie rozumie, nikt mnie nie lubi.
nie wiem do kogo pójdę jak wyzdrowieję i wrócę do życia. nie wiem kto mnie jeszcze przyjmie.
a dzisiaj zamknęłam się w ciemnym pokoju, puściłam muzykę, za którą mój brat by mnie chyba zwyzywał i kręciłam. bardzo dużo i bardzo długo kręciłam. znów będę sypiać z poikami, są przynajmniej jedyną na tym świecie rzeczą, przy której nie czuję się głupio, nawet jeśli miałam tak dużą przerwę w ich używaniu.
jest mi źle. mam ochotę to wykrzyczeć jak najgłośniej potrafię, tak żeby każdy zrozumiał i zapamiętał.