aktualnie to jest trochę tak, że - wiadomo - nie chce się pisać wprost o pewnych sprawach, a beznadziejnie je szyfrując ucieka gdzieś meritum sprawy.
czasem myślę sobie, że nadejdzie dzień, w którym wyrzucę z siebie wszystko właśnie tutaj, na fotoblogu. opowiem każdą historię od początku do końca, podsumuję, a potem kilkakrotnie przeczytam. brakuje mi tego pisania wprost. brakuje mi tego opowiadania o sobie, o życiu. tego, o czym potrafię pisać najwięcej. a jednocześnie zawsze jest ta myśl, że przeczyta to ktoś niepowołany, albo, że przeczyta to ktoś bliski i źle odbierze. z drugiej strony równie dobrze mogę wszystko napisać dla siebie, do szuflady, prawda? ale ja nie potrafię pisać dla siebie.
chciałam więc tylko powiedzieć, że pomimo, że dzisiaj dostałam 1 z angielskiego, 2- z angielskiego, 1 z historii, oddałam pustą kartkę z fizyki i oddałam niemal pustą kartkę z historii to... dziś jest dobrym dniem. naprawdę, bez sarkazmu.
i znów jestem w tym martwym punkcie, w którym chciałabym opisać wszystko od początku, podsumować, przeczytać i uśmiechnąć się do samej siebie. moje życie pisze lepsze scenariusze niż do telenoweli. ale nie, nie napiszę nic. bo przecież ja już nie potrafię pisać wprost i szczerze.
'nie zawsze może być tak jak sobie wymarzymy. czasami musi być lepiej.'