photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Dodane 17 GRUDNIA 2008
47
Dodano: 17 GRUDNIA 2008
ciąg dalszy spod poprzedniej notki. btw. któregoś dnia rano: e:nie wstajemy do póki nas ktoś nie obudzi j: ok e:w sumie chciałabym żeby nas już obudzili (wchodzi wydra) j:takie 'mówisz-masz'? to ja chcę tort. dwa dni później oglądamy film: e: w jakim to jest kraju? b: nie wiem.. chyba w anglii głos z tv: (costam) anglia.. e: 'mówisz-masz' działa! sobota; wyjeżdżamy rano do białowieży,półtorej godziny drogi. zimno. dostajemy przewodniczkę,prowadzi nas po czymś - cokolwiek to było - ze zwierzętami. idę w czapce matiego,bo to ja zamarzam,a nie on. pół godziny później wszystkim jest zimno. skończyliśmy zwiedzać,chwila na kupowanie pamiątek. ja i mati znaleźliśmy ognichoo! gnisko=ciepło to poszliśmy się ogrzać. ominę,że weszłam w ogień nogą i moje białe buciki mają spaloną podeszwę. jedziemy do muzeum. sorry,do nowoczesnego muzeum. to były najnudniejsze dwie godziny wycieczki. emcia jak kopnięta robiła zdjęcia zwierzątkom. ja,mati i buczu chcemy już tylko wyjść. jest,wychodzimy, po dwóch godzinach,ale wychodzimy. szczęśliwi,że idziemy do autokaru,a tu jeb,prowadzą nas na spacerek. tak,w takim mrozie. idziemy do wydry: -pszęę panaa,bo my się źle czujemyy możemy iśc do autokaru? -nie. jak się źle czujecie to po powrocie do hotelu nie ruszacie się z łóżek ahaaa,okeeeej. potem do cerkwii. jak metal w bluzie vadera (tak,ten co orgazzzmm. ostatni na zdjeciu.) wszedł do cerkwii z pentagramem na plecaku to glebłam. my tam oczywiście sobie siedzieliśmy na ławeczce i zamarzaliśmy. potem wywieźli nas gdzieś,zrobili ognisko,dali kiełbaski i herbatę. w 20minut później już siedzieliśmy w autokarze. siedziałam sobie z matim,położyłam mu głowę na klacie,objął mnie ręką.. i tak przespaliśmy 2 godziny drogi,głodni,zmarznięci i zmęczeni. poczułam wtedy drugi raz takie coś,że to była jedna z tych chwil,w których jestem szczęśliwa. i zrozumiałam,że mam w nim przyjaciela. nie tylko byłego chłopaka,którego moja podświadomość wymazała z mojego życia w dniu zerwania. mam w nim przyjaciela,któremu dziś ufam bardziej niż w trakcie naszego związku. po powrocie w piątkę (tak,puścili nas o.O) ruszyliśmy z buta w wasiłków do sklepu. najs, szczególnie na lodzie nad zalewem ;D wieczorem (leżąc na buczu i matim, ofc) oglądnęliśmy brucea wszechmogącego. już mi brakuje tych wieczorów. potem długo siedziałam u matiego.. rozmawiając oczywiście. potem jeszcze z emcią powyzywaliśmy sobie laskę matiego od rambo, a jego samego od pedała. nie wiem,o której poszliśmy spać. niedziela; o godz. 7.00 śniadanie, budzik nastawiony na 6.50. wstaję chora. z bólem gardła,głowy,wszystkiego. po 7.00 dobijają się do nas. śpimy. pół godziny później tak samo. o 8.00 wchodzi wydra i do nas,że mamy zejść na dół po prowiat na drogę (o.O) a o 9.00 mamy być na dole w klubowych dresach i koszulkach z gimnazjady,bo jest superfinał i przemek bierze w nim udział. do wygrania jest rower. pół godziny później przynosi nam prowiant na górę. po 9.00 schodzimy na dół. strzelają. na zasadzie po każdym strzale ten z najgorszym wynikiem odpada. przemek same 9,ale zostaje. został tylko on i jedna laska. m: teraz trafi 10! przyciąga tarczę. dzesiątka! 'mówisz-masz!' wygrał. tak,wracaliśmy z rowerem. stoi za nami ten metal. emcia machnęła ręką na podejście do niego -znajdziemy go na nk -co wpiszemy? podkarpackie? -ma na dyplomie przemysław.. cośtam -przemek podkarpackie. tak,na pewno znajdziemy. idę do wydry po polopirynę,bo nie daję rady. mija mnie metal z bagażami. myślę sobie,dupa,już go nie poznamy. kończymy się pakować. ubieramy się,znosimy wszystko na dół. oprócz setki bagaży i broni w futerałach mamy jeszcze 50kg śrutów i30kg tarcz. i rower. NAJS. pakujemy się do busa,który odwozi nas na dworzec. siadamy do środka. buczu wychodzi na zewnątrz,bo 'jeszcze się nasiedzi.' to też wychodzimy. o,ten metal wraca po coś do hotelu. potem stoi przy busie. mówię,że idziemy do niego. emcia, że nie. idę sama,ona za mną. pakują się do busa,stoją tam wszyscy z trenerem. co ja najlepszego robię! -cześć.. wiem,że już trochę późno,ale chciałyśmy was poznać.. justyna jestem. -a ja emila! -hehe, czeeść, przemek -a ja adrian (aaaa! orgazzzm!) -fajną masz bluzę -właśnie dlatego chciałyśmy was poznać (pada aluzja trenera,że mamy się wymienić numerami) gadamy chwilę. po czym przemek rzuca: -może faktycznie nr gadu, telefonu? -ok,napisz -ok (piszee) -dobra, to my lecimy -narazie szkoda tylko,że mieszkają 300km stąd. szkoda,że zmarnowaliśmy 4 dni ich nie znając. ale przynajmniej na gadu i przez esy są fajni (; ośmiogodzinna droga pociągiem była przezajebista. tak mogę jeździć codziennie. tego się nie da opisać słowami. bo kiedy wysiedliśmy na dworcu w opolu.. to już było mi źle na wątrobie,że to koniec. że 4 dni minęły jak 10 minut. że wszystko wróci do normy. b:justa.. jakie masz iq? j:naleśnika e:a ja gofra! wycieczka bez ani kropli alkoholu.. a nie ma nawet porównania do żadnej innej. ps. napisałam to wszystko dla siebie i dla emci.

Komentarze

~emcia dzięki xd
koffam cie mój terminatorze !!
20/12/2008 14:56:27
dzagna Aaaj,takie wyjazdy są boskiee. Tylko potem wspomnienia męczą i dręczą,ale czasami miło się takie coś wspomina. ^^
18/12/2008 11:25:24
~sektaxD Iq rulez ale tak zmarnować wycieczke.. % by to przedłużył xD Dobra.. nie wiem co mam pisać xD
17/12/2008 22:05:57

Informacje o szyt


Inni zdjęcia: I wish I was a shooting star. modernmedival⁴ dvei329... przezylemsmierc1540 akcentovauroczysko elmar;) virgo123Ich Troje ...... halinamZ zaświatem .... ezekh114Daddy milionvoicesinmysoul980 tennesseeline