Kolejne z Zakopanego, tym razem z uliczki przy Krupówkach :)

Minął tydzień od poprzedniej notki i trochę się wydarzyło. Niezmiennie tygodnie spędzam sama, bo mąż jest w delegacji i przyjeżdża na weekendy. Za to czas spędzony razem był w tym tygodniu spędzony na zakupach i błogim lenistwie ;) zostałam też w weekend kierowcą który zawoził i odbierał rodzinę z parapetówki. I szczerze Wam powiem, że gdy przyjechałam po imprezowiczów w życiu nie myślałam że tak się ubawię ;p nie pamiętam żebym kiedykolwiek w życiu została tak entuzjastycznie przywitana :D okrzyków radości, uścisków, przytulasów i buziaków nie było końca. Gdyby mama nie musiała iść na drugi dzień do pracy to pewnie szybko bym stamtąd nie wyszła :p nawet teść kuzyna chciał mnie zabrać ze sobą do Wielkopolski, ale powiedziałam mu że tu mi dobrze ;p

W pracy natomiast chyba wszystko się na mnie uwzięło... W sklepie rano jest już zimno i pod koniec zeszłego tygodnia chciałam włączyć piec żeby mi trochę nagrzewał, ale okazało się, że nie działa... Jedno dobre, że mam klimatyzację z funkcją grzania więc mam się czym dogrzewać, ale jak temperatura spadnie to nie będzie ona w stanie dogrzać tak, żeby było znośnie... Już pomijam fakt, że dostaliśmy sugestię żeby w miarę możliwości oszczędzać ogrzewanie i prąd, o prognozy i ceny są kosmos... Wczoraj natomiast wysiadła mi drukarka, dziś została zabrana do naprawy, a ja muszę odsyłać po faktury na nasz drugi punkt, który na szczęście jest na tej samej ulicy kilka budynków dalej.

No i chciałam jeszcze serdecznie pozdrowić środkowym palcem kogoś, kto ukradł latarenkę z grobu mojej babci... Stała tam od roku, w poniedziałek byłam zapalić babci znicz i wymienić baterię w lampce, no ale niestety już jej nie było. Drogi złodzieju mam nadzieję, że uschną Ci za to łapy i karma do Ciebie wróci....

Koniec narzekania, uciekam odpoczywać i obejrzeć jakiś serial ;)

Miłego tygodnia dla Was :)

Kocham Cię Mężu :*

Monika

szewcowa, 32 lata

Tuchola