Pamiętam jak jeszcze nie tak dawno, przed zagłębieniem się w zmianę swojego wnętrza- kurczowo trzymałam się tego, co przynosiło
mi szczęście i jakieś poczucie ulgi. To dotyczyło ludzi i rzeczy materialnych. Za nic w świecie nie wyobrażałam sobie momentu, w
którym mogłabym to wszystko stracić. Mam wrażenie, że moim największym paliwem była obecność drugiego człowieka i
to właśnie bez niej nie mogłam sobie wyobrazić swojego życia. Bałam się, że kiedy kogoś stracę, to zabierze mi wszystko, co
najpiękniejsze. Byłam osobą uzależnioną od "posiadania" kogoś. I na tamten moment nie widziałam w tym niczego, co mogłoby mi
jakoś przeszkadzać. Wręcz cieszyłam się z tego, że potrafię dzielić się sobą z kimś innym. Teraz wiem jak ogromny błąd popełniłam i
jak bardzo nie rozumiałam tego, czego tak naprawdę potrzebuję i pragnę. A najzwyczajniej w świecie chciałam odnaleźć swoją
wewnętrzną siłę i światełko w tunelu, że sama mogę dać sobie szczęście. Pracowałam nad tym przez długi czas. Rozpracowałam
wszelkie mechanizmy, które powodowały, że nie potrafiłam pokochać siebie i tego, co mogę sobie dać jako kobieta. Musiałam
zrozumieć, że pewność siebie nie jest objawem narcyzmu, a moja niezależność to część mojej kobiecości. Że tak naprawdę "być", to
"kochać", ale kochać w zdrowym znaczeniu. Nie zatrzymywać, nie chować, nie zamykać. To po prostu dać przestrzeń i wolność, której
definicji nie znałam. Że bycie szczęśliwym nie jest zależne od tego, czy ktoś jest. Że przecież wystarczy, że to ja jestem, dla siebie. Że
wiem, że dam radę bez względu na wszystko. Bez względu na trudności, które czyhają za rogiem. To świadomość, że nikt nie musi
mnie wybrać. Ale, że to ja mogę dokonać wyboru i w pewnym momencie powiedzieć "tak, to Ciebie wybieram jako człowieka". Nie
zastanawiając się i nie bojąc się odrzucenia.
Być świadomym samego siebie i ufać sobie, to jedno z najpiękniejszych osiągnięć. Mieć tą pewność, że jest się wystarczającym. Że nie
muszę robić czegoś, czego w danym momencie po prostu nie czuję. Że przysięgam sobie dożywotnią miłość i przywilej zaopiekowania
się sobą. Bo nikt nie zrobi tego lepiej ode mnie.
Co nie znaczy, że nie chcę nikomu pokazać cząstki mojego świata. Wręcz przeciwnie. Chcę dzielić się moim światem i podarować
komuś wszystko, co mam najlepszego. Pewność, że jesteśmy szczęśliwi bez względu na to, czy jesteśmy obok siebie, czy nie. Dać
komuś te pewność "jestem, bo Ty jesteś", ale nie uzależniając się od niego. Tak po prostu, na luzie- być. Z miłości, a nie z przymusu i z
bojaźni. Z miłości i dla miłości.
Jonathan Roy - Keeping Me Alive (Live Acoustic Performance) - YouTube
8 LUTEGO 2021
16 GRUDNIA 2020
13 LISTOPADA 2020
6 LISTOPADA 2020
25 PAŹDZIERNIKA 2020
30 WRZEŚNIA 2020
25 SIERPNIA 2020
10 SIERPNIA 2020
Wszystkie wpisyantichrist
1 PAŹDZIERNIKA 2024
over9k
26 STYCZNIA 2024
xdisintegrationx
3 SIERPNIA 2023
kobragraphy
1 SIERPNIA 2023
inqite
1 LIPCA 2023
schulz23
10 GRUDNIA 2022
veneadie
29 CZERWCA 2022
notgrey
9 STYCZNIA 2022
Wszyscy obserwowaniInni użytkownicy: glowuniquefamuluspetergmxdemarcopolo1xvsmarkhahax718nrslkerheralziexyoink225iamawdarf
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Chyba szpak ze śniadaniem... halinamJa nacka89cwa12.02.2025 evenstarJa nacka89cwaKulczyk slaw300#W chwili bujam kefirowy17