Przez noc po ulewie namiot zdążył przeschnąć. Rano było już ładnie więc wzięliśmy rowery i pojechaliśmy do wioski obok do knajpy ze slow foodem na najlepszą zupę kurkową na całym świecie! Potem dłuugo się pakowaliśmy a jak w końcu mieliśmy wyjeżdżać to jakiemuś panu zmarł akumulator i nie chciał odpalić na kablach więc wsiedli do Alfy i pojechali kupić nowy za kupę kasy a ja miałam dodatkowy czas na robienie zdjęć haha x)