Wróciłam. Nic nie szkodzi, że chora. Bawiłam się całkiem dobrze dopuki nie musiałam siedzieć od rana do wieczora w pokoju... Teraz nic nie jem. Grysik i jogurt to maksimum. Ale cóż poradzić, przynajmniej schudnę. Do szkoły nie chodzę (choć właściwie nie wiem czemu), ale to w pewnym sensie dobrze, ponieważ w ogóle nie mam chęci ani ochoty oglądać tych samych twarzy nauczycieli (i uczniów). Aha, zapomniałam dodać że mówienie również sprawia mi ból. Żyć nie umierać, cóż. Dziś Ruch gra o puchar, ciekawe czy wygramy.
pozdro.
Notka (i przy okazji podziękowanie) dla Oli, która w trakcie podróży pociągiem mnie wspierała i uciszała Bobczyca bo "Amka ma gorączę i próbuje zasnąć". Dziękuję Ci najserdeczniej bo chyba tylko Ciebie obchodziło to, czy usnę czy nie. Ach... "Marcin, co Ty mnie interesujesz?" Kocham Cię Olu ;*
i podziękowania dla Atiego za poranną niespodziankę ;*