Kolejny dzien minął w milczeniu w naszym domu.
Od dwóch miesięcy tak wiele się zmieniło.
W domu nie rozmawiamy ze sobą, odpowiadając tylko półgębkiem, ewentulanie krótko recenzując swój dzień...
Wydawałoby się że pomimo iż spotkało nas coś tak okropnego, po takim okresie czasu, powinniśmy chociaż udwać , że chcemy wrócić do... wzglednie normalnego funkcjonowania. Nic z tych rzeczy.
Moja mama prawie ciagle milczy. Ne pamiętam kiedy ostatnio z nią rozmawiałam. Zaczęła palić dwa arzy więcej niż wczesniej. Zrywa filtry z papierosów, aby były mocniejsze. Prawie nie je. Pije tylko czraną kawę.
Chudnie w oczach. Nie wiem co robić.
Mój ojciec też sobie nie radzi. Smutki leczy pracując. Siedzi do późna poza domem, a gdy wraca, bardzo rzadko cos zje, po czym rusza do swojego gabinetu i pracuje w domu.
Tęsknię za moim tatusiem. Zawsze byłam jego ukochaną córeczką... Teraz jestem tylko członkiem rodziny. Od czasu samobójstwa mojego brata ani razu mnie nei przytulił. Mama z resztą też.
Ja sama nie jestem lepsza od nich. Przestałam gdziekolwiek wychodzić. Wiem że powinnam coś z tym zrobić... Spotkać się z ludźmi... Porozmawiać z przyjaciółmi, ale nie czuję się na siłach by ponownie zdezyć się ze światem. Ledwo wytrzymałam ostatnie tygodnie w szkole. Zbyt dużo osób pytało się mnie jak się czuje. Zbyt wielu dopytywało się o szczegóły ostatnich wydarzeń... Nie byłam w satanie tego wytrzymac. Pamiętam że gdy otrzymałam świadectwo dosłownie wybiegłam z klasy, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Nawet się nie pożegnałam z moimi przyjaciółmi, którzy przez trzy lata dzielili ze mną klasę.
Wiem ze zachowałam się okropnie, ale musicie mnie zrozumieć. Nie jestem w stanie wytrzymać towzrystwa ludzi...
Czuje się jakby Michał, umierając zabrał mi nie tylko samego siebie, ale cały mój świat. Utraciłam nie tylko najlepszego przyjaciela, ale i wszystkich znajomych, radość z życia, nadzieję, całą moją rodzinę i troche siebię samą. Razem z nim umarło to wszystjko co znałam od samego początku. Ten mój mały raj, jakim było moje miasteczko, mój dom i moi najbliźsi.
Cały czas słyszę jego słowa: ' Nigdy sie nie poddawaj '
Ale teraz, one nie dają mi zadnego przesłania., Nie mają juz żadnego sensu...
Jak mam kierowac się jego radami, skoro sam z nich nie skorzystał?
Myślę o tym często gdy siedze w jego pokoju i patrzę na jego rzeczy. Pozostawiliśmy wszystko tak jak było w dniu gdy Michał odszedł. Czasem gdy tam jestem czuje jego obecność i wydaje mi się jakby miał znów wejść i poczochrać moje włosy. Lubił nazywac mnie 'Małą Gówniarą'... Zawsze mnie to denerwowało, ale teraz wiem, że oddałabym wszystko co mam by móc znów uslyszeć jak to wypowiada. Gdy przebywam w tym szczególnym dla mnie miejscu, wydaje mi się jakby mama miała nas zaraz zawołać na naszą ulubioną zupę, gdy słuchaliśmy razem muzyki, albo miał do nas przyjśc tata i próbować nas namówić żebyśmy zagrali z nim w scrabble.
Ale wiem ze to nie wróci.
Zabawne... ostatnio zaczęłam nawet grać w scrabble sama ze sobą.
Tu na razie pozostawię ten wpis. Dziękuję wszystkim tym, który czytają to co tu piszę. Do usłyszenia!