Zamknij mnie w objęciu swoich ramion. Tak po prostu, bez powodu. Nie pozwól, żebym toczyła się jak kamień na dno tego bagna. Czy twoja obecność to aż tak dużo?
Odsunwam od siebie to wszystko, to nie dla mnie. Ty i nasz wspólny rodział w obszernym tomie mojego życia to sfera zakazana. Nie mogę sięgać po te myśli, wspomnienia, potrzeby. Obserwuje świat i nie czuje tak naprawdę nic, dopiero Twoje tęczówki to zbiór moich nastrojów i uczuć. Jednak Twoje oczy to już nie moje okno na świat. W mojej głowie wciąż kołują się te słowa, które tak trudno wypowiedzieć. Wracam do chwil i miejsc, o których nie potrafię zapomnieć.
Noc, chłodny wiatr, zachmurzone niebo. Krzyczę, bo krzyk to najlepszy sposób wyrzucenia z siebie tych wszystkich złych, zbędnych emocji. Zagłębiając spojrzenie w paszczy samotności, przygnębienia i rozterek, staram się ułożyć szybko jakiś plan ucieczki. Użalanie się to nie sposób na życie, jeśli teraz to mnie dopadnie nikt i nic nie będzie wstanie wyciągnąć mnie z trawiącego jak ogień piekła. Biegnę, adrenalina dodaje mi sił. Czuję oddech i lepkie macki samotności na moim karku. Rozbiegany wzrok szuka jakiejś kryjówki, jednak po chwili wszystkie dowody obecności zagrożenie gdzieś się ulatniają. Oglądając się, zauważam za mną pustą drogę. Zwierz zniknął, pozostał tylko czarny dym unoszący się w powietrze. Niepewnie odwracam twarz w kierunku, w którym niedawno zmierzałam. Białe zęby błysnęły tuż przed moją twarzą. Jeszcze raz wracając do koloru Twoich oczu błękitnych jak niebo, przeciskam się przez rozkładające mnie na części pierwsze jego trzewia. Samotność to dobry kompan przy kieliszku wódki, jednak ja nie piję. Próbuję się wyrwać, ale nie potrafię. Wykończona poddaje się, zastanawiam się jak będzie wygladać teraz moje życie. Ludzie istnieją według określonego schematu. Wstać -> przeżyć -> położyć się spać.
Nie, nie nie. Zabierz mnie stąd, próbuje Cię przywołać. Mimo tego, że i tak wiem, że się nie zjawisz. Dopiero kiedy przkeraczam próg nowego życia w samotności widzę Ciebie. Stoisz oparty o drzwi mojego domu, cicho coś nucąc. Chwiejnie podchodzę i palcami muskam Twoje ramię.
Może jednak życie ma dla nas dużo więcej niespodzianek, może właśnie samotność to najlepszy lek na niektóre dolegliwości. Ostatni raz muskając Twojego wargi, wracam do tamtego życia. Wszystko uderza we mnie po raz kolejny, jednak stałam się odporniejsza. Zaglądając w Twoje źrenice już teraz wiem, że dam radę, że po nocy zawsze nastanie dzień...
dobranoc ;*