...do usranej śmierci i o jeden dzień dłużej...
"Posłuchaj swojego serca, nie głosu tłumu !"<3
Poczuła, że kocha wtedy, gdy troskliwie przytulił ją , mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Zsunęła powieki, wierząc jego słowom. Wesołe motylki grasowały w jej brzuchu, a ona pogodnie się uśmiechnęła. Wiedzieli, że teraz każdy nowy most przejdą razem i jeśli zajdzie potrzeba - któryś spalą. Wspólnie. Zegar wybił północ, a on zawlókł jej na wpół przytomne ze zmęczenia ciało do łóżka. Nie zasnęła. Czuwała nad jego spokojnym snem. Póki nie przyciągnął jej do siebie i nie szepnął do ucha, żeby w końcu zasnęła i pozwoliła odwrócić się rolom. Zaciągnęła się jego zapachem, a chwilę potem przekroczyła granicę między snem, a jawą. Miarowe bicie jej serca, uspokajało go. Wplótł palce w jej włosy i musnął ustami delikatnie rozchylone wargi. Jeszcze bardziej się w niego wtuliła i szepnęła sennie, że już nigdy nie pozwoli by ktoś ich rozdzielił. Wygiął wargi w uśmiechu i odpowiedział mówiąc dwa słowa - Kocham cię. Budząc się napotkał jej pormienny uśmiech i świdrujące spojrzenie zielonych tęczówek. Siedziała otulona jego bluzą, a w ręku trzymała kubek z parującym napojem. Podniósł się leniwie muskając palcem jej stopę, a potem składając w zagłębieniu obojczyka pocałunek. Roześmiała się, a włosy wesoło zatańczyły w okół jej twarzy. Ostrożnie ją do siebie przyciągnął, by nie sparzyła się gorącym płynem. Wiesz, szepnął, chcę żyć o jedną noc krócej niż Ty, by już nigdy nie poznać jak smakuje poranek bez Ciebie. Wtuliła twarz w jego szyję. Nawet śmierć to dla nas żadna przeszkoda, przypieczętowała słowa złączeniem warg.