photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 SIERPNIA 2011

Nocturnal Opera

To oryginał kupiłam za 20 zł, nie bootleg. Hejters gona hejt.

 

Koncert był najzajebistszym wydarzeniem w moim życiu. Wad było multum, ale co tam wady? Przed dwie godziny skakałam, krzyczałam, machałam rękami i głową; przez dwie godziny słyszałam nakurwianie Shinyi i Toshiyi, przez większość tego czasu słyszałam perfekcyjne gitary, przez część tego czasu słyszałam cichy (z powodu fatalnego nagłośnienia) ale wyjątkowo czysty wokal. Przez dwie godziny wpatrywałam się w machającego i roześmianego Kaoru, w seksownego, spoconego Toshiyę w rozwianym czymś, przez paręnaście minut z całości wpatrywałam się w pełnego emocji i pasji, aż nazbyt charyzmatycznego Kyo, przez bardzo niewielki czas - w schowanego za garami, nakurwiającego Shinyę który zgubił cały wizerunek cnotliwej dziewicy i płochliwej sarenki oraz przez czas całkiem króciutki w Daia - który stał całkiem z drugiej strony, śmiał się, skakał w przód i w tył i dwa razy zamienił stronami z Kaoru - wtedy też się nie napatrzyłam przez przekochane wysokie osoby przede mną - a na końcu rzucał kostkami i butelką; i widok jego uhahanej twarzy powodował, że aż się morda śmiała.

Podobno były fangirle, podobno było pogo, podobno kogoś zdeptali po twarzy - nic takiego ni podobnego nie odczułam. Stałam sobie, mając przestrzeń życiową wystarczającą do oddychania, krzyczałam, kiedy chciałam, wsłuchiwałam się w mantry i w dumne Zakuro wzniesione na bis; byłam w czwartym lub piątym rzędzie i widok stamtąd był dość dobry, przynajmniej na cudowną dwójkę - Kao i Tota; nadal jednak było to za daleko, by dosięgnąć Toshiyi, gdy zszedł obok barierek i jakieś pół metra za blisko, by złapać Daiową kostkę. Może i tego żałuję - ale i tak nic mi nie zastąpi tego, że mogłam się na nich napatrzeć <chociaż z tamtej trójki mam wielki niedosyt; cieszę się, że stanęłam przy tych dla mnie najważniejszych>, tego, że mogłam usłyszeć - nawet jeśli część koncertu zlała mi się w jedno a wokalu słyszałam malutko, i nawet jeśli krzyki publiczności zagłuszały muzykę - i tego, że spędziłam dwie najlepsze godziny mojego życia w malutkim, dusznym klubie.

Śpiewanie razem Hageshisa to kono mune no naka de karamitsuita shakunetsu no yami; widok, jak kapało z Toshiyi; śmianie się i machanie do Kaoru, który w pewnym momencie zerknął centralnie na mnie i już kij, że nie zapamiętał ani pewnie nie zarejestrował, przecież nie o to chodziło; zgubienie przypinki na początku koncertu i znalezienie jej na końcu całej ale rozpłaszczonej; uhahany Dai oblewający nas wodą; słuchanie po wszystkim wrzasków fanek, które chciały rodzić dzieci Kaoru; krzyczenie na chłopaków, by wyszli ponownie, jeszcze raz; gapienie się na Shinyę całe dwie minuty, gdy wreszcie miałam okazję na niego spojrzeć; mantra i Kyo wyczyniający dziwne rzeczy jedną ręką; pierwsze dźwięki Zakuro na bis; zapomnienie o wszystkim, co chciałam zrobić i powiedzieć i płakanie przed klubem, że chcę jeszcze raz, bo oni byli tacy piękni - te rzeczy nie dadzą mi zapomnieć o tym dniu.

 

I pewnie ludzie, którzy byli na wielu koncertach, zauważą w większości fatalne nagłośnienie i bydło przepychające się do wejścia; ale ja powiem szczerze - w dupie to mam, bo potrafię docenić to, co było dobrego. A było wiele. I było idealnie.

 

Przepraszam za składnię, nie chce mi się czytać i poprawiać.

 

I nadal mam nadzieję, że znajdzie się przekochana dziewczyna która chciała mi się dołożyć do Dum Spiro Spero, ale głupia odmówiłam <333

Komentarze

~brangelinaa yeah ; D
22/08/2011 22:52:59
shirasutcliff ?
23/08/2011 9:46:29

Informacje o shirasutcliff


Inni zdjęcia: Ziew Ziew ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24