Jakież to szczęście wstać z łóżka o której tylko się chce, posnuć się po pustym mieszkaniu, zaparzyć kawę, a potem herbatę, herbatę, i herbatę, i cynamonową z jabłkiem, i z melisą, i z miętą, i czarną, i zieloną. Posłuchać Radia Złote Przeboje i poczuć się tak całkiem optymistycznie mimo, że za oknem tak paskudnie.
Takie poranki (dla mnie 12 w południe JEST porankiem) zdecydowanie należą do szczęśliwych. W takie poranki bowiem do szczęścia potrzeba mi tylko herbacianego kubka, kawowej filiżanki, kwiatka w wazoniku, muzyki i samotności.
Jest miło. Zdecydowanie bardzo miło.