Najpierw do Częstochowy. Dojechaliśmy, pięknie! Siedzimy w pokoju, kropi deszcz, ale jest burza taka. Chcemy się zebrać na Jasną Górę, to 3,5 km , więc nam się zbytnio nie chce. A tu nagle jakiś głośny sygnał ,,UWAGA, WYSTĄPIŁO ZAGROŻENIE POŻAROWE. PROSIMY SPOKOJNIE OPUŚCIĆ POKOJE I UDAĆ SIĘ PRZED HOTEL. PROSIMY NIE UŻYWAĆ WIND.' My taki zonk ale okej, idziemy. Potem się okazało, że na szczęście nic nie było. My już nie wracaliśmy do pokoju, tylko od razu idziemy - motywacja za dychę ;D Zaczęło mocno padać. Byliśmy głodni, ale idziemy wytrwale na Jasną Górę. Nagle patrzymy... KFC <3 Zachodzimy. Najedli się, popili, idziemy. A tu taaaka ulewa. Ale trudno, zapinamy do kościółka. A to TAKIE wielkie, akurat trafiliśmy jak był obraz Matki Boskiej Częstochowskiej odsłonięty, i na różaniec. Okej, zmówiliśmy ładnie i wychodzimy. Tak zaczęło lać, że pod parasolem miałam całe spodnie mokre. Dobra, szczęśliwie dobrnęliśmy taksówką do hotelu. Wchodzimy do pokoju, a tam moja ( a jakże?! ) kołdra mokra - okno było uchylone. To do recepcji po nową pościel, ale oni wgl nam zmienili pokój. loozik. Następnego dnia jedziem do Krakowa. Za 10 dwunasta, mama chce na hejnał. Spoko. Tylko że mówi, ,,Kościół Mariacki na Wawelu''. Tata, że 'no gdzie?!'. Ale idziemy na Wawel. Oczywiście kościoła mariackiego tam nie było. Cała mama ^^ To zwiedzamy sobie, pięknie, tylko gorąc że ja leżę. Ok, pozwiedzali, idziemy na rynek. Tam uliczki, nie uliczki, chodzimy. Tak - szary napis, szara ściana, a mama z radością ,,O, Veromoda!''. Ma kobieta wzrok, nie ma co. Potem widziałam dziewczynę tak super ubraną i ja sobie takie ciuchy kupię, kropka pe el! I widziałam takiego boskiego kolesia :D Poszliśmy się czegoś napić i do pokoju. Następnie jeszcze wieczorem wyszliśmy na rynek, zaszliśmy na Pasaż i kupiłam sobie przypinkę i portfel Green Day'a i Czotle 2 przypinki Nirvany. Były jeszcze naszywki, ale niee, musimy iść -.- A hugo wie czemu -.- ( mama tak raz powiedziała i się z niej śmiałam, to sama zaczęłam tego używać ;p ). Nazajutrz wracamy, ale po drodze do Wadowic do kościoła zobaczyć, a tam oczywiście żerują na ludziach i sprzedają jakieś rzeczy z Janem Pawłem II. No ja rozumiem, ale bez przesady że na środku kościoła. Potem oczywiście - na kremówkę! W każdej cukierni masa kremówek, na kogo nie spojrzysz - pożera kremówkę. Mam traumę. Zobaczyliśmy jeszcze do Rodzinnego Domu Papieża i jedziemy do Oświęcimia. A tam takie tłumy! I jeszcze nie można było samemu zwiedzać, tylko z przewodnikiem, w sumie całość to 3,5 godziny, + można jeszcze autokarem do innej części pojechać. Okej, idziemy. Ta babka tak nudno gadała, TAKA wkurzająca była. Ale szacun za to, że wszystko w cyfrach spamiętała. Urwaliśmy się po ok. godzinie i jedziemy do Wrocławia, ale to za chwilę. Do mnie po prostu nie dociera, jak można było tylu ludzi mordować!? Tylko ze względu na ich pochodzenie! Z tego co zapamiętałam.. 1 mln 100 tys samych Żydów, w tym 300 tys dzieci żydowskich, 130 tys Polaków, reszta to Cyganie, Rosjanie i ludzie innego pochodzenia. Jak widziałam rzeczy, które zostały po więźniach, to tym bardziej to do mnie nie dochodziło, jak można być takim chu**m. Dobra, piszę dalej. Potem do Wrocławia do znajomych, BOŻE jaki ten Franek jest fajny :> Jesteśmy już od nich pół godziny, dzwonią. Oczywiście mama zapomniała torebki.. To z powrotem zapinamy i godzina w plecy. Dojechaliśmy do domu ok. 21:30, a wyjechaliśmy o 8 rano. Wysiedzieć już nie mogłam w tym aucie!
***
Ścięłam sobie trochę włosy, mam fajną grzywkę i zrobię sobie pasemka szamponetką. I kupiłam sobie moje kochane kolczyki na magnes <3 I na dwa magnesy trzymają się w wardze ! <3 I chcę mieć aparat ortodontyczny, jakieś wielkie mam te zęby O.O
Szpara m/