Blackfield "Cloudy now"
Dziś przed południem dreptałam po Tychach. Szukając korzystnego przystanku autobusowego, zresztą... To nie jest najistotniejsze ;). Istotna za to, jest pogoda. Nigdy nie przepadałam za wiatrem. Denerwowało mnie, że rozwala moje włosy w każdym możliwym kierunku świata i w tym, którego geograficy jeszcze nie określili.
Zimno w dłonie, jednak ciepłe promienie słońca oplatały twarz. Wprost cudowne uczucie, gdy wiatr wykręcał włosy, wyciskał mroźnym podmychem łzy z oczu. Człowiek przez ułamek chwili poczuł się dziwnie wolny. Zupełnie, jakby miał skrzydła i ten krótki moment unosił się nad wszystkim, zmagając się z lodowatym wiatrem i ciepłymi promieniami. Heh... Jakby to ująć w słowa, żeby każdy zrozumiał? Było Zajebiście Cudownie. W uszach na zmianę trwał Otyg z "Fjallstorm" i Blackfield z "Cloudy Now". A ludzie tak pięknie gapili się na mnie jakbym miała conajmniej zieloną skórę i parę wystajacych z głowy czułków ;).
Od pewnego czasu znowu to robią. Kiedyś to cholernie dziwiło i peszyło. Potem człowiek przywykł, że gdzie nie pójdzie, przyciąga wzrok. Później na chwilę przycichło, już nie był atrakcyjny (w ludkowym rozumowaniu "jezus maria, co to"). A od kilku dni znowu czuję się jak z bandą niewychowanych debili. Gapią się z otwartymi japkami, oczka mają jak spodki filiżanek, a co poniektórzy szepty. No conajmniej jak za czasów niewolnictwa w Luizjanie, kiedy to czarny śmiałby przejść się za rękę z białą kobietą. Śmieszne to jest... Ale niektóre momenty dają tą małą ilośc ciepła w serduchu. Typu dziecko zatrzymujące swoją mamę i krzyczące "patrz jakie fajne włosy!". I mina matki, jakby chciała się conajmnej przeżegnać, żeby diabeł jej nie porwał xD. Albo miła pani kasjerka w sklepie, która kasując, gapi się też z japką otwartą, by na koniec rzecz z istnym podziwem "tak patrzę na panię i nie mogę dojść do tego, jak pani to farbowała, które są pani?". I ta bezcenna mina na odpowiedź "żadne" ^^. Człowiek jest zupełnie zwykły w swoim mniemaniu, a większość ludzi zachowuje się, jakby miała do czynienia z demonem osnutym siarkowym dymem ^^. Jakby taki Nigtcrawler się przechadzał, ok, jest na co patrzeć, sama bym capnęła, wraauh! XD, Fawur, wybacz, ale nie mogę się powstryzmać. Ten TASowy Kurt... Miodek ;D. Ale taki sobie ludek? Eh, niedoinformowanie ludzkie, zacofanie i ogólne zamykanie się w pewnych granicach myśleniowo-społecznościowych nigdy nie przestanie mnie zadziwiać ;).
Tak ogólnie, miałam tylko napisać o cudownej pogodzie, o tym, jak świetnie się czułam, a także o nierozumieniu ludzi. Takie streszczenie tego co jest powyżej ;).
Potrzebuję się z kimś spotkać... Pobyć z kimś, prócz tych czterech ścian. Jacyś chętni..?
Naprawdę polecam te dwa utowry wymienione powyżej...
"...it's cloudy now
it's cloudy now
it's cloudy now
it's getting cloudy now"