Witam w nowyk roku! będzie fajnie, czuje to.
Z chwila kiedy przywitałam 2012 życzyłam sobie spełnienia wszystkich moich marzeń. Mam 12 miesięcy na realizacje planów, znalezienia pracy i przede wszystkim - bycia szczęsliwą. tego mi brakowalo w minionym roku.. Noworoczne postanowienia oczywiście są i mało tego... mam zamiar w nich wytrwać :D jeśli faktycznie cały rok ma być taki jak jego pierwszy dzień to wybucham wielka radościa. pomimo tego, że mogłam tegorocznego sylwestra spędzić na 2 inne sposoby to w sumie chyba dobrze, że zdecydowałam się na tą długo planowana i jednoczeście ostateczną wersję. tak cudownych ludzi można mi było tylko pozazdrościć. wybawilam się za wszystkie czasy i wcale nie przeszkadzal mi przy tym brak alkoholu. wytrzymałam całą noc w tej samej sukienkce i butach, w ktorych się nie zabiłam :D z uśmiechem na twarzy wracam do tych chwil bo to one sprawily, że nie żałowałam tego sylwestra. dziękuje wszystkim kochanym ludziom z którymi tam byłam;* a Tobie Sandruś przede wszystkim! ;) kolejny rok razem ;)
niestety wszystko co dobre szybko sie kończy. aczkolwiem nie tak całkiem;) jutro wyjazd rodziców. odrobina chwili dla siebie. pech jednak chciał, że ten czas spędze glownie na nauce. przeraza mnie liczba zaliczeń w nadchodzącym tygodniu i juz teraz śmiało mogę stwiedzić, że troche mnie to przerasta. przedsesyjna gorączka własnie się zaczeła, a karta egzaminacyjna przyprawiła o palpitacje serca. ale to nic. w sobote mam zamiar sie troche odstresowac. mam nadzieje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i w gronie najlepszych chociaż na chwile zapomne o tym co mnie czeka.
skrycte mysli siedza mi w głowie i tak naprawde nie wiem co mnie ogranicza. tyle bym chciała powiedzieć, tyle zrobić ale jakies czynniki zewnętrzne mnie blokują. nie wiem czy to wynika ze wstydliwości czy po prostu z lęku przed odrzuceniem. teoretycznie jestem na pozycji spalonej ale w praktyce mam ochote walczyć. kto nie ryzykuje ten nie wygrywa a przecież tak naprawde nie mam nic do stracenia. co najwyżej pare łez ale i do tego jestem przyzwyczajona. chcę, bardzo chcę. ale musze czekać.
musze się pochwalić. ja wciąż chudnę! nie wiem z czego to wynika ale to naprawdę jakis cud. jakiejs nadmiernej aktywności fizycznej nie mam, nie głodze sie a mimo to cały czas zjezdzam z wagi. codziennie modle się o ciągłość stanu obecnego i licze, że w końcu pokocham siebie. a raczej swoje ciało. coraz mniej rzeczy mi sie w sobie nie podoba. chociaz wydaje mi się, że to i tak wszystko bardziej siedzi w mojej głowie niż ciele. nie zmienia to jednak faktu, że jestem z siebie zadowolona ;)
Inni zdjęcia: 19.7.25 inoeliaZiew Ziew ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24