chillout, chillout, chillout!
fajnie było mieć Cię 6h na wyłączność. śmiać się z trupów, wcinać babeczki, pić herbate z konopii, opalać się na trawie pełnej owadów na seksownym czerownym kocyku (wrau). a nawet leżeć i nic nie mówić *chociaż ja tak nie potrafię na dłuższą mete*. i śmiać się z czyjegoś ślubu, mieć ciągłe skojarzenia i gryźć, szczypać, drapać, łaskotać, całować do upadłego, robić słit fociszki, bić się, nosić Twoje ubrania, robić tą fajną minę, straszyć małe dzieci i biegać na ostatni autobus. dziękuję, dziękuję, dziękuje za dziś i za to, że jesteś! ;* ale wiesz.. i tak mi mało. chcę Ciebie więcej i więcej! wmieszałeś się w skład powietrza, jesteś mi cholernie potrzebny, niezbędny, niezastąpiony, jedyny. jesteś moim pragnieniem, uzależnieniem, pieprzoną obsesją.. tak, zwariowałam. tak, kocham Cię.
pees;wiem, że zabijesz mnie za to.. ale co tam i tak jestem trupem
ciesz się, że nie wstawiłam Twoich hot foć bez koszulki. te są tylko dla mnie;>
+ jakieś małe to fot:< ale jak to się mówi "nie ważne jak, ważne z kim" HAHA