pracowaliśmy ze sobą kilkanaście dni, nie rejestrując swojej obecności. byłeś dla mnie tak samo nieważny, jak inni pracownicy. którzy ot są sobie i współpracujemy. jendak nie wywołują żadnych większych emocji. i ja także byłam niewazna dla Ciebie.
zresztą, nawet nie zauważyłeś, że się zatrudniłam. cicha, spokojna, wyobcowana ja.
pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy zwróciłeś moją uwagę tylko i wyłącznie swoim głosem i rozmowami z kolegami. patrzyłam na Ciebie z uśmiechem i zrozumieniem, ale nadal byłeś dla mnie tylko przeciętnym współpraownikiem.
ja tego wszystkiego nie chciałam. nie planowałam.
bo wiecie. czasami widzicie kogoś i chcecie tą osobę poznać, czasami was ciągnie w tą stronę,
a może mnie ciągnęło.
bo coś podopowiedziało mi, żeby Cię zagadać na przerwie. wspomnieć tylko o tamtej zmianie i o tym, że wiedziałam o co chodzi.
i wtedy mnie zauważyłeś. i od tamtej chwili stawałam się kimś więcej.
pierwszy listopada jest przełomową datą. tak bardzo nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń.
życie mnie zaskoczyło. naprawdę, całe dwadzieścia jeden lat wątpiłam w rzeczy tego typu. chciałam wierzyć, ale trudno było mi uwierzyć. w szczęście. w bliskość. w obustronną miłość. w akceptację. w poczucie bezpieczeństwa.
w to, że ktoś mnie tak pokocha. i że ja pokocham.
nie chciałam, broniłam się rękami i nogami, chciałam pozostać niewzruszona, silna i niezależna, po wszystkich wczesniejszych cierpieniach, porażkach, porzuceniach, po wszystkich przegranych.
stopiłeś cały mój chłód, zburzyłeś każdą najmniejszą barykadę, każdy mur, którym się ogradzałam, wszystko runęło. moje serce na nowo przepłniło się uczuciami. i nie ma nic piękniejszego.
mam dwadzieścia dwa lata, nie jestem już samotnością.
jestem szczęśliwa.