ŁUKASZ MAŁKIEWICZ
bardzo lubię, zajebisty gość!
Ja w Twoich ramionach chcę odnaleźć przypadkiem wiarę w jutro
bo straciłem ją szybciej niż matkę
Zdaję sobie sprawę z tego, że to co było między nami
było złożone bardziej niż origami
Nie mam fury i fajnych ciuchów w sumie
jeden garnitur, w którym będzie mi do twarzy w trumnie
Ja zawsze byłem spoko i nadal tak jest
daję wam miłość, a tych frajerów mam gdzieś
Miałem to rzucić, a znów wchodzę do studia
Żebyś miał czego słuchać w wolne popołudnia
Nawijam o tym, co dziś cieszy i wkurwia
Jestem słaby, muszę wpakować hajs w odżywki
bo mam problem z oderwaniem warg od fifki
nigdy nie mów mi ze nosze wciąż głowę w chmurach
bo nie mam ochoty na rozmowy o bzdurach
Robisz te rzeczy, dziewczyno wysoko mierzysz
Lubisz te rzeczy bądźmy ze sobą szczerzy
Ty możesz mi ufać i dawać szacunek
bo mam coś więcej niż talent, mam taką naturę
To właśnie Ty dajesz mi siłę i dajesz mi wiarę
nic nie mów, nie mów nic, nie chce mi się gadać
nie oczekuj dziś ode mnie, że nagle będę inny
w głębi duszy czujesz - powraca blask ciszy
Chcę tobie mówić o rapie i wracać co chwilę
Chcę złapać oddech, lecz brak tu powietrza
Mam fobię, bo kłamią nawet gwiazdy
Jedyną drogę do szczęścia widzę w eutanazji
Nie czułem wtedy nic, ale teraz się boję
Dzisiaj zdycham ze strachu, wiesz? To jest chore
Wiem że pachniała jak Paryż, choć nigdy tam nie byłem
Pozwól, że opowiem Ci o znajomości
która trwa chociaż nie jest pewna swojej przyszłości
jednak pozwala pisać mi teksty o miłości
prawie tak intensywne, jak kolor jej paznokci
Wiem że to złe, ale później dasz mi pokutę
Teraz posiedźmy w ciszy przez minutę
wiesz to nie jest tak że próbuję gdzieś uciec
a nawet jeśli to możesz być pewna ze wrócę
nie jestem pewny czy wiesz o co mi chodzi gdy mowie
że potrzebuje kilku godzin bo chyba się gubię
jeśli nie to trudno po prostu mi uwierz że
siedzę cicho bo widocznie czasem tak lubię