zapewne ku zdziwieniu - moja osoba.
nie samozachwyt, ale deficyt zdjęciowy.
padam z nóg, bardzo dosłownie zresztą.
te pięć dni było naprawdę ciężkie.
biorąc pod uwagę matematykę - tragedia.
chociaż ponadto - zakumplowałam się z fizyką! :)
jeju, takie piątki jak ten sprawiają, że to ulatnia
się ze mnie. znika zmęczenie psychiczne.
takie bezczynne leżenie, rozmowy o wszystkim
i generalnie niczym, spacer z Nią i Nimi, żelki,
noszenie na barana i wspólna kolacja - bezcenne. :)
przyzwyczaiłam się do edukacji w godzinach
nocnych, oduczam się drzemek i wstaję wcześniej
by nie latać z tuszem do rzęs po domu myśląc,
że nie zdąże, bus odjedzie i generalnie panika.
potrzebuję odespać, odpocząć, wyleżeć,
wyziewać, wypluć, wypłukać, zmyć z siebie
cały trud, zmęczenie, senność, wycieńczenie, ból..
pstryk i znikam..
p.s moje słonko świeci najjaśniej! <3