Całkiem jakoś tak niespodziewanie wylądowałam po robocie w muzeum na HUMORESCE kurka wodna. [b]Narkotyk gór czyli perypetie początkującego narciarza[/b] :) ciągle mi się przypominała Sekretara, bo wiecie, ona od dwóch sezonów wielką narciarką jest i przymierza się do zjazdu z Kasprowego u boku jakiegoś Gąsienicy... no ciekawe, czy zwolni się etat...
A przy okazji pragnę zawiadomić, że doszliśmy już w sztuce do tego, o czym humoryści pisali. Dziś otwarcie wystawy [i]wyjątkowej kolekcji sztuki. Kolekcja jest wyjątkowo ekonomiczna, nie wymaga transportu, ubezpieczania, ponieważ wszystkie zawarte w niej dzieła są [b]niewidzialne[/b].[/i]
No.
Jedźmy dalej z fragmentami książki [b]Karola Estreichera "Nie od razu Kraków zbudowano"[/b].
[i]Śpiew ucichł, kurtyna poszła w górę. Na scenie laleczki pastuchów podrygiwały budzone przez [b]Anioła[/b]. Wielka nowina została im ogłoszona. [b]Bartek i Szymek[/b] biorą, co się da, cielę, capa lub barana i postanawiają złożyć hołd Panu. Tylko [b]Żyd[/b] nie chce uwierzyć. Bartek zaczynał go turbować i Żyd podnosił wrzask:[/i]
Żydzie, Żydzie, zara cie nauczę,
Jak cie z przodu, jak cie z tyłu tą palicą zmłócę.
Aj waj gewałt, aj waj gewałt, albo to tu rozbój.
Co wyrabiasz, głupi chłopie, Pana Boga się bój.
[i]Na scenę wszedł gruby [b]Policaj[/b], który przywrócił natychmiast porządek, kładąc areszt na Bartku.[/i]
Co tu robisz przy szopie jakieś konfuzyje?
Obudzisz Paniąteczko, więc cię haresztuję.
[i][b]Pan Twardowski[/b] w kontuszu przy karabeli śpiewał:[/i]
Czy to w dzień, czy to w noc,
Zawsze wesół, zawsze pjan.
Zawsze wesół, zawsze hoc,
Jezdem sobie wielgi pan!
[i]Tymczasem na scenę wpadli [b]krakowiacy[/b] i to zajęło mą uwagę. Z brzękiem, z wdziękiem, z chrzęstem swych pasów nabijanych kóleczkami i sprzączkami, pełni animuszu i życia weselnicy krakowscy tańczyli w takt muzyki. Po nich smętna wydała się dumka kozacka. Ożywiała się widownia wskutek sporu [b]dwóch legionistów, sapera z ułanem[/b], kłócących się, która broń lepsza:[/i]
To nie saper który,
Ale ułan dobywał w Hiszpanii góry...
[i]I wreszcie nadchodziło sentymentalne zakończenie aktu, gdy [b]dwóch górali[/b] prosi piękną góralkę, aby jednego z nich wybrała:[/i]
Ani tego, ani tego,
Nie chcem pojąć se żadnego,
Boście nic nie warci oba,
Żaden mi się nie podoba.
[i]I wówczas odpowiadał jej jeden z górali:[/i]
Ano pójdźmy, bracie, co się będziem prosić,
Weźmiemy se kosy, na wanderkę kosić!
[i]Teraz następowała przerwa, w czasie której mama każdemu dziecku podała lody śmietankowa na talerzyku oraz rurkę chrupiącą. Trzeba było zjeść i ochłonąć w oczekiwaniu drugiego i ostatniego aktu dramatu.
Nie pamiętam, co się działo podczas przerwy, nie pamiętam, bo wiedziałem, że teraz nastąpi na scenie straszliwa zbrodnia i tragedia.
Znałem tekst szopki na pamięć, wiedziałem, że króla Heroda odegra stary Ezenekier, a jednak już na samą myśl o tym, co nastąpi, strach mnie zbierał.
Klęcząc obok kolan babki oparłem się o nie mocno i czekałem, aż podniesie się kurtyna.[/i]
Cdn.
Wczoraj z odpowiedziami pospieszyły [b][i]Ewunia, Barbara i na końcu Nata[/i][/b], a kto dziś?
Przy okazji wspomnę, że OCZYWIŚCIE odbyłam pielgrzymkę sentymentalną na ulicę Sarnie Uroczysko i wiążę z nią bardzo miłe wspomnienia - nadejdzie dzień, że pokażę dom Karola Estreichera :)
Pytanie na dziś:
[b]KTO Z RAMIENIA MUZEUM HISTORYCZNEGO ZAJMUJE SIĘ OBCHODAMI LAJKONIKA, KONKURSEM SZOPEK I ORGANIZACJĄ INNYCH TRADYCJI KRAKOWSKICH? ZNACIE TĘ PANIĄ...[/b]
[b]SKĄD WZIĘŁA SIĘ TRADYCJA JASEŁEK? JAK DŁUGI MA RODOWÓD? KIM BYŁ PIERWSZY ORGANIZATOR TAKIEGO TEATRZYKU?[/b]
oraz
[b]GDZIE W KRAKOWIE PRZECHOWYWANE SĄ NAJSTARSZE FIGURKI JASEŁKOWE?[/b]
A następnie coś z historii konkursu szopek:
[b]KTO GO ZAINICJOWAŁ I KIEDY?[/b]
Oraz krótkie wyjaśnienie: szopki krakowskie dzielimy na dwa rodzaje - duże konstrukcje, z którymi chodzono po domach i odgrywano teatrzyk (jak w przypadku opisu Estreichera) i te konkursowe. Dziś istnieje już tylko drugi rodzaj...
A na zdjęciu [b]szopka nietypowa[/b]. Pojawiła się taka dwa lata temu: niebieskosrebrna :)
Wczoraj pogoda nie dopisała, siąpił deszcz, było ponuro, a i szopki nie rozświetliły Rynku, bo też upchnięto je do szopy... na scenie, która stoi przed Wieżą Ratuszową... powiem szczerze: jak zobaczyłam te kolejki - jedną z przodu, drugą z tyłu - odechciało mi się pchania... pełno bachorów :)