Przepraszam tych w których zbudziłem kiedykolwiek jakiekolwiek nadzieje.
Z martwych oczu, spływały już tylko zimne, nieznaczące łzy bezsilność. Zamknięty w swoim mieszkaniu siedział jak zwykle sam. Po ciężkim dniu w pracy jak zwykle siadał w ulubionym miejscu w mieszkaniu, popijając powoli stygnącą herbatę. Nie myślał o niczym. co stało Sie codziennością. Bo o czym miał myśleć ? Zarabiał wystarczająco dużo by starczyło na zaciągnięty kredyt na mieszkanie, zapłacenie rachunków i egzystencje. To co zostawało wpłacał na konto dla swojego chrześniaka by miał łatwiej w życiu. On sam nie miał na co przeznaczyć tych pieniędzy. Beż 2 połówki, dzieci a nawet jakiegokolwiek zwierzęcia, mimo tego że był weterynarzem. To co jeszcze 10 lat temu sprawiało mu radość, teraz leży gdzieś w szafie przykryte gruba warstwą kurzu. Zapomniane lub nie chciane. Po prostu niepotrzebne.
Mimo wszelakich udogodnień w swoim lokum siedział na ziemi przy jedynie zapalonej jednej lampce. I siedział tak nawet do 2 godzin. Po czym szedł na siłownie, a gdy wrócił po ogarnięciu się chodził spać. Telefon bym mu potrzebny tylko do pracy, w końcu nie miał do kogo dzwonić i pisać. Raz na jakiś czas odzywała się jego siostra, lub dzwonił do chrześniaka nikogo więcej nie miał. Stracił wszystkich n a własne życzenie. Nie potrafił po prostu być przyjacielem. Własna głupota doprowadziła go do tego. Mimo wielu prób i tego jak bardzo zależało mu na jego 3 najlepszych przyjaciół i jak głęboko miał ich w sercu, wszystko zmarnował, zniszczył, zaprzepaścił. Oni też mieli swoje uczucia, swoją cierpliwość i wyrozumiałoś które miały swoje granice, które on wiele razy przekroczył. Dostawał wiele szans, lecz niczego go to nie nauczyło. Idiota -chyba najbardziej trafne określenie. Zmarnować tak wielki dar jaki dostał.