Piątek-12 stycznia,godzina 15,21 : Trzymajmy się razem! cz.2
Po skonsumowaniu dosyć dobrych kanapek poszliśmy przesłuchać gości,których złapał Robin.
Jego tajne pomieszczenie znajdowało się za takim rzadkim,niewielkim krzakiem zwanym Arachidia(miał on ciekawą kompozycję liści w kształcie arachidów),do którego prowadziła tylko jedna ścieżka.
Przyglądając się im tak;wyglądali groźnie,a raczej zabójczo;mieli czarne stroje,i wogóle byli czarni,zastanawiałem się jak Robin złapał ich sam.No ale nic,nieważne.
Robin grzecznie spytał przykutych do haków na ścianie zbujów co kumple zrobili z Elevatorem,ale żaden nie chciał nic mówić.
-Jak nie chcecie dobrowolnie,to będzie siłą-podszedł do dźwigni naprzeciwko wejścia,pociągnął ją i zwrócił się do mnie:-Wychodzimy...
-Ale dlaczego?Co chcesz zrobić?
-Zobaczysz-odparł tajemniczo.
Nagle ziemia zaczęła się trząść.
Z początku nie zczaiłem o co chodzi,ale chwilę później:
-Ej! Co ty robisz?!- krzyknąłem do Robina,kiedy zobaczyłem,że dwie przeciwległe ściany zbliżają się do siebie;
-Przecież jak ich zabijesz,to się nic nie dowiemy!!
-Spokojnie,zaraz wymiękną...
Wtem słychać krzyki: -AAAAAAAAAA!!!!Ratunku!!! Wszystko powiem.tylko to zatrzymaj!!!
-Widzisz,ja wiem co robię-powiedział Robin,po czym podszedł do owego krzaka i pociągnął za jedną z gałązek i ściany przestały się do siebie zbliżać.Jednym słowem: świetna technika.
Ja tymczasem ocierałem pot z czoła.
-No to słuchamy-kompan zwrócił się do jednego z tych gości...
-To od czego mam zacząć?
-Najlepiej od początku...
-No ok. No to tak: urodziłem się w bardzo biednej rodzinie...
-Nie to idioto! Gadaj o swojej ekipie!
-Aaa...o to chodzi...
Tak za bardzo to ja nie wiedziałem o co w tym wszystkim chodzi.Gostek był jakiś dziwny,a jego kompani siedzieli cicho i ani słowa.
Kiedy mi przewijało się tysiące myśli typu ''dlaczego ja?'', ''o co kaman?''Robin zdążył wyciągnąć kilka istotnych informacji.
-No więc tak-podszedł do mnie i zaczął mówić-to było zaplanowane.Ten cały Józef,porwanie Elevatora, i wogóle cały ten cyrk.
-Jak to zaplanowane? Ale przecież...
-Tak,wiem-przerwał mi,jakby wiedział co mam na myśli-to się działo naprawdę i wogóle,ale to wszystko jest jak Big Brother;jesteś ciągle przez kogoś obserwowany i tak dalej...
-Co?!
-No co? Ja nic nie wiem,powtarzam jego słowa.-wskazał palcem zbója,który po przesłuchaniu przeprowadzonym przez Robina był nieprzytomny...
Spoglądnąłem na niego i głośno wzdechnąłem.
-Musiałem go troche sprać...-powiedział nieśmiało..
-No dobra,mówił coś jeszcze?
-Nie,to znaczy powiedział jeszcze ''worek z cementem''...
-Aha,worek z cementem,rozumiem.-już przyzwyczaiłem się do tego,dlatego pokiwałem głową.
Nagle gdzieś z dala zdało się słyszeć przerażający pisk...
Piątek-12 stycznia,godzina 18,02 : ''Worek z cementem''
Pójście w stronę tego pisku było naszym błędem...
Zamknięci w ciasnym,ciemnym pomieszczeniu siedzieliśmy w ciszy.
Zbóje zostali uwolnieni,a chata Robina doszczętnie zniszczona; to znaczy,tak myślę,bo słyszałem jak wybuchła kuchenka...
Robin z rozpaczy liczył włosy na nogach,a ja w tym czasie zastanawiałem się co robić.
chodziłem w kółko,ale w końcu się zmęczyłem i usiadłem.Ale że było ciemno,to nie widziałem na czym siadam.
-Ała! - usłyszałem głos spod tyłka.
Szybko poderwałem się i ujrzałem,że coś się rusza.A potem:
-Kkkkk-tto tu jest?-spytał przerażony worek.
To był głos Elevatora!!
-Ele?! To ty?!
-No ja,a to znaczy,że jestem wśród swoich?
-No tak.
-Hurrra!!! Ale teraz wyjmij mnie z tego worka.
Rozwiązałem sznurek i pomogłem Elemu wygramolić się.
-Już myślałem,że normalnie...- dyszał jak lokomotywa.
-Dobra,dobra...Wiesz coś może,gdzie jesteśmy i wogóle?
-Słuchaj-Ele był zdezorientowany-coś tu jest nie tak.Jacyś dziwni,czarni i ubrani na czarno goście,najpierw mnie porwali,włożyli do tego worka i wywieźli
do swojej rudery,a potem przywieźli tutaj i zostawili.
-Czyli teraz nikogo tu nie ma?- spytał Robin.
-No,na to wygląda.A ty wogóle to kto?
-Jam jest Robin Droot,przyjaciel.
-Droot? Ele zaczął się śmiać-Hahahaha! A ja myślałem,że jak Robin to...
-Tak wiem,że niby taki Hood...Bla bla bla...
-Dobra,chłopaki,przestańcie.Musimy pomyśleć jak stąd się wydostać.-tylko ja jak zwykle muszę być poważny.