Zdjęcie bardzo, ale to bardzo stare, miałam wtedy może z jakieś 12 lat
Tak sobie je wstawiłam,bo nie znalazłam innego...
Nowy rozdział mojego życia, który będzie przeznaczony na wspominanie tego co było i nie wróci więcej...
Ogólnie dzisiaj miałam wolne, więc chwila odpoczynku...
Jutro kartkówka z fizy, muszę się pouczyć, ale to jutro przed lekcją, dzisiaj już nie jestem w stanie, po małym wspomagaczu...
W sobote miałam iść na imprezę, nie wiem co z tego wyjdzie, bo nie jestem kompletnie w nastroju na wyjścia, spotkania a tym bardziej balowanie.Ale miałam iść tam ze szczytnym celem, czyli najebania się...
Denerwuje mnie już to wszystko...
To beznadziejne uczucie jakiejś dziwnej pustki...
Muszę się zabrać za to by przywrócić tą moją optymistyczną połowę, którą ostatnio straciłam...
Ten pesymizm mnie dołuję, nie wiem kiedy w końcu zniknie.
Ostatnio nawet nie umiem rozmawiać z ludźmi, podobno cały czas się wyżywam na innych..Być może, ale dlaczego nikt nie potrafi zrozumieć, że ogarnął mnie kryzys...
Wczoraj miałam wywiadówkę, o fuck, no nie było u mnie w domu wesoło, ale teraz, gdy tak wygląda moje życie stwierdziłam, że się spróbuję poświęcić szkole, jezu to takie nudziarstwo, że nie wiem czy wytrzymam, ale już kiedyś chyba w 2 gim próbowałam się nawrócić i mi się to udało na kilka miesięcy, tylko, że wtedy chodziło o to, że zacznę prowadzić zeszyty hehe...
Ogólnie się niedawno zastanawiałam, żeby zrobić coś w kierunku swoich marzeń i doszłam do wniosku, że te moje marzenia, to były jakieś zachcianki i kaprysy, które wcale nie są mi do szczęścia potrzebne...Teraz mam nowe marzenia, o wiele skromniejsze, nie zdradzę ich, bo tego się podobno nie robi...
Po tych ogólnych przemyśleniach zrozumiałam też, że wcale nie jestem słaba, wręcz przeciwnie, mam w sobie dużo siły tylko brakuję mi motywacji....Przez ostatnie niepowodzenia stałam się jakaś taka bezbronna,a przecież nigdy taka nie byłam, bo tyle co ja rzeczy niebezpiecznych robiłam i wcale się tego nie bałam, od dziś też kończę z tymi lękami.
Jak narazie moje życie jest bardzo monotonne, ciągle robię to samo, słucham 10 wybranych piosenek, które już znam na pamięć, choć są dołujące to jakoś mi to nie przeszkadza...W głowie mi przelatuję jakiś dziwny film z moimi wspomnieniami, i niektóre z nich są kompletnie bez znaczenia, ale tworzą całość z tymi najważniejszymi. Wspomnienia są bolesne, ale ja sama je przywołuję, bo jakoś lepiej się czuję, gdy są tak blisko...I ciągle mam w uszach taką jedną piosenkę: Bryan Adams- I`ll Be right here waiting...
Przez to wszystko nawet nie mogę patrzeć na zakochanym, a już tak blisko do walentynek, nie wiem jeszcze co będę robić w ten cholernie pusty dzień, ale napewno nie zostanę w domu, bo w ten dzień nie można być samym...
Od pewnego czasu mam duże problemy ze snem, zdarzało się nawet, że szłam się położyć do łożka o 22 a o 5 rano z niego wychodziłam, bo nie było sensu dalej próbować zasnąć, wypiłam 2 mocne kawy i szłam do szkoły, cały czas śpię ze zaświeconym światłem, nie wiem czym to jest spowodowane, ale jestem już tym taka zmęczona, bo na lekcjach śpie a w nocy siedzę na łóżku ze słuchawkami w uszach i myślę o tym wszystkim...Prawie nie wychodzę ze swojego pokoju, bo mnie denerwuje jak wszyscy mówią o tym co się ostatnio stało...Tak mi czegoś brakuję, sama nie wiem czego lub kogo, ale to jest okropne uczucie, to tak jakbym była w miejscu z ograniczoną ilością powietrza...Pierwszy raz w życiu mam zaplanowane całe ferie, będę siedziała w domu, bo nie mam ochoty na nic innego. Stałam się jakąś dziwną samotniczką, a przecież zawsze nienawidziłam być sama, wystarczyło że na minutę mnie ktoś samą zostawił to od razu się źle czułam...Mam tylko nadzieję, że kiedyś wszystko wróci do tego co było, bo nie chcę się zmieniać, nie chcę być grzeczna i spokojna, bo to do mnie nie pasuje...
Mam straszną potrzebę jakiejś zmiany w swoim życiu, nie wiem jeszcze co to będzie, ale napewno zmienię coś w swoim życiu, być może już niedługo...Najbardziej bym chciała znowu być sobą, bo już dawno taka nie byłam,ale wtedy przynajmniej miałam bardzo, ale to bardzo optymistyczne podejście do życia, aż zarażałam wszystkich swoim optymizmem...Chyba będę musiała wyciągnąć swój papierowy telefon i pogadać z miguelitem, napewno wtedy mi sie humor poprawi
Chcę sie pozbyć tego żalu i gniewu, który noszę w sercu...Ostanio zaczęłam nawet żałować, że podjęłam decyzję o zmianie szkoły, bo wtedy być może by się nie wydarzyło to wszystko, ale to może właśnie tak musiało być, może miałam właśnie podjąć taką decyzję, przeżyć to co przeżyłam, czuć to co czułam, pogodzić się z tym wszystkim, zmienić się i żyć dalej...
Założyć różowe okulary, które nosiłam przez całe życie, pouśmiechać się do lustra, wyjść i znowu żyć...Tym razem bez Niego....
Wiesz jak to jest budzić się każdego ranka z poczuciem tej pieprzonej beznadziejności? Jak to jest, gdy nawet kawa nie jest w stanie postawić Cię na nogi?? Nie. Więć nie mów, że wiesz jak się czuję...
Prawdziwa miłość cierpi w milczeniu...
...
Użytkownik pojdedopiekla
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.