photoblog.pl
Załóż konto

26.06.2024 r.

Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
26.06.2024 r.

No tak. Tak, tak... Tak więc, czuję się dość średnio. Nie, nie dlatego, że wstałam parę minut temu (a właśnie minęła siódma trzydzieści). Po prostu tak prezentują się blaski i cienie bycia mną. Moja sytuacja tak już ma, że potrafi dopiec. I to w najmniej spodziewanych momentach, znienacka, gwałtownie... Trudno przewidzieć jej zamiary. Umie zaatakować w dowolnej chwili. Trudno, oj, trudno za nią nadążyć. Nigdy, nigdy nie ma pewności, czy lada moment nie postanowi dać się we znaki. Bo lubi zwracać uwagę na siebie, zdecydowanie. Zaczyna wyraźnie niedomagać, jeśli tego nie uczyni. Atakuje raptem, podstępem...

 

Ech! Ale cóż począć? Tak już musi być, nie sposób to zmienić. Tak już będzie po kres mojego żywota. Nie obronię się przed tym. Już do końca będę prowadzić nierówną walkę. Szkoda tylko, że stale muszę uciekać przed samą sobą... A przecież wiadomo, że nie sposób tak po prostu uciec... Nauczyłam się jednak odróżniać moją nadwrażliwość od podszeptów duszy.

 

Czuję się średnio, ale to już wiecie. Musiałam łyknąć pigułkę, (nie)stety. Pożyjemy, zobaczymy... Mam nadzieję, że długo to nie potrwa. Niestety, bycie mną przypomina jazdę kolejką górską, i to bez pasów bezpieczeństwa. Kto wie, co się wydarzy? Znajdę się na górze, czy na dole? Jedno jest pewne: ta kolejka z pewnością się nie wykolei, nie przed czasem. Tak, zbyt mocno kocham życie i świat, żeby z nich dobrowolnie zrezygnować. Ta planeta jest zbyt piękna, aby ją z własnej woli opuścić. Pomimo wszystko, czuję tu się wprost cudownie. Tak, tak, pomimo tych paru paskudnych chwil, z przyjemnością chadza mi się po tym globie. I polecam to serdecznie każdemu.

 

Nie mogę uwierzyć, że jeszcze czternaście lat temu nie chciałam tu być... Byłam chora, i to poważnie. Teraz... Jestem zakochana w tym świecie. Jest po prostu wspaniały, jest prawdziwym dziełem sztuki. To niemożliwe, żeby nie było w nim głębszego zamysłu - musiała maczać w tym palce siła wyższa, powszechnie zwana Bogiem. Kocham, po prostu kocham spacerować po parku, brzegiem jeziora czy po lesie; kocham podziwiać ten otaczający mnie urok. Tak, jestem pełna podziwu dla tego miejsca. My też, wbrew wszystkiemu, jesteśmy piękni. Tak, każdy na swój sposób jest zachwycający, choć czasami ciężko to stwierdzić...

 

Zaraz będzie dobrze. Zaraz wszystko znów będzie piękne i bez skazy. Muszę tylko chwilkę poczekać, przeczekać to wszystko... Wiem, że ostatecznie zwyciężę ja. Zawsze tak jest. Nie poddaję się. Nie ulegam. Po burzy zawsze przychodzi pora na słońce, jak to się powszechnie mawia. Przecież musi być gorzej, aby mogło być lepiej. Musi być pod górkę, by człowiek mógł potem ruszyć w dół. To tylko chwila słabości. Zaraz będzie dobrze...

 

Z innej beczki... Dziś Radek spóźnił się parę minut do roboty. Zaspałby jeszcze solidniej, gdyby nie ja. Obudziłam się za piętnaście szósta, patrzę: Radek pochrapuje w najlepsze u mojego boku. Myślę sobie: jaki to my mamy dzień tygodnia? Nie, na pewno nie weekend. A to oznacza, że Radek powinien szykować się do wyjścia. Budzę łagodnie Męża... a ten spogląda na zegar i podrywa się jak oparzony. Zwinął pośpiesznie manatki i ruszył do roboty. Podobno mocno się nie spóźnił. Mam nadzieję, że za to nie oberwie. Dobrze, że jestem taka czujna i trzymam rękę na pulsie. ;) 

 

Oj, dziś prawdopodobnie zostajemy w domu. Chyba że wyjdziemy na spacer bardzo późnym popołudniem, kiedy to już się z lekka ochłodzi, a słonko będzie chyliło się ku zachodowi. Już w tej chwili termometry wskazują dwadzieścia cztery stopnie Celsjusza, a jest przecież dopiero ósma; strach pomyśleć, co się wydarzy w południe, gdy słońce osiągnie zenit...

 

Przyznam szczerze, że nawet ja nie mam większego pragnienia, aby dziś opuszczać mury naszej chałupki. Przecież wczoraj i przedwczoraj tak dużo łaziliśmy. W dodatku współczuję Radkowi, który musi wstawać tak wcześnie i tkwić w robocie aż do czternastej. Naprawdę, łączę się z nim w bólu... Zresztą, dziś już czwartek. W weekend Radek się wyśpi. W sobotę ma być nieco chłodniej, ale w niedzielę powróci skwar. Ciekawe, jak długo to potrwa... Sprawdziłam długoterminową prognozę pogody, od poniedziałku ma nadejść poważne ochłodzenie (temperatury spadną do dwudziestu stopni). Może aura będzie w końcu nieco znośniejsza... Oby tylko nie padało i nie wiało.

 

Wiecie co? Nie mam w danej chwili zbyt okazałych problemów. Poważniejsze kłopoty zdrowotne, póki co, wyciszyły się. Nie mam pojęcia, na jak długo, ale cieszę się tą chwilą wytchnienia. Jestem niemal pewna, że lada moment przewrotny los coś dla mnie wymyśli... Na razie jednak delektuję się i rozkoszuję trwającym spokojem i równowagą. W danej chwili jest niemal wyśmienicie; no dobra, poza dzisiejszym wczesnym porankiem i pobolewającym zębem. Gdyby nie to, byłoby naprawdę wzorowo. Doprawdy, jestem szczerze zaintrygowana, jak długo utrzymam się w tym stanie. To miła odmiana w porównaniu z ostatnimi miesiącami...

 

Chciałabym, aby pozostało tak na dłużej... Jednak, tak jak zaznaczyłam wyżej, los krnąbrny i nieprzewidywalny jest i kto wie, co mu strzeli do głowy? Taak, życie potrafi solidnie zaskoczyć. Ma doprawdy bujną wyobraźnię. No i bywa poważnie złośliwe i nieprzyjemne. Nie wiem, skąd się u niego bierze taki wisielczy humor... 

 

Dalszy ciąg notki w kolejnym wpisie.

Dodane 27 CZERWCA 2024
74
Info

Tylko obserwowani przez użytkownika plastikowegwiazdy
mogą komentować na tym fotoblogu.

Informacje o plastikowegwiazdy


Inni zdjęcia: 1541 akcentova944 photoslove25Kolarka czy kolarzówka ? ezekh114niedzielnie locomotivLisek ajusiaAlpy ajusiaEhh patusiax395Ja ajusiaTrw damianmafiaAqa park bluebird11