Dziś mija równy tydzień odkąd wraz z Mężem daliśmy sobie wyzwanie i każdego dnia, nieważne co by się nie działo, jak zmęczeni byśmy byli po pracy albo po prostu jak bardzo by nam się nie chciało codziennie wieczorem sprzątamy wszystkie pomieszczenia w naszym mieszkaniu, a zwłaszcza salon i kuchnie - czyli te, które są zaraz przy drzwiach wejsciowych. W razie czego jakby przyszedł jakiś nieplanowany gość czy rodzice, żeby nie było chaosu.
A mamy to szczęście, że pozostałe pomieszczenia mamy w drugiej części korytarza, więc są tak jakby prywatną sferą komfortu.
Pierwszy przedpokój strefa gościnna, drugi część dla nas :-)
Póki co idzie nam świetnie !!!!
Nie żebyśmy mieli nie wiadomo jaki bałagan, ale wiadomo jak to bywa - człowiek się źle czuje, jest zmęczony, albo w tv leci jakiś ciekawy film i od razu w głowie mamy "a, posprzątam jutro albo w weekend..."
No nie, na bieżąco i od razu oczy i umysł zadowolone.
Choć nie powiem, dom czy mieszkanie to nie muzeum żeby 24/h był nieskazitelny porzadek i nic nie wolno dotykać, używać...
Ale z porządkiem codziennie jakoś lepiej się żyje :-)