Bilans - ok 450 kcal
dzisiaj to by bylo na tyle, i tak za duzo. chociaz przy wczorajszym bilansie to naprawde niewiele. dzisiaj juz nic nie jem. tylko herbata, kawa, woda. musze umyc naczynia, ale najpierw zapale papierosa. nie wiem jak sie dzisiaj wyrobie. za godzine przychodzi do nas kolega i bedziemy palic, znajac zycie bardzo duzo. na alkohol sie nie skusze. wszystko byloby fajnie, pieknie, gdybym miala skonczone raporty na chemie. na dodatek pocwiczyc by sie tez przydalo. shit.
wrazenia po kole z matmy ? calkiem, calkiem. szkoda tylko, ze za zle odpowiedzi sa pkt minusowe.
stad lekka konsternacja z mojej strony.
chcialabym rzucic studia, zajac sie tworzeniem muzyki, wyjechac tam, daleko. do miejsca, w ktorym czuje sie najlepiej. spac do poludnia, kochac sie, palic niezliczone ilosci fajek, palic jointy przed snem. o nic sie nie martwic, zyc po swojemu. z nim, bez innych. swiat bez problemow, bez jedzenia, bez presji.