>
photoblog.pl
Załóż konto

Wewnętrzna wojna

Nigdy bym nie powiedział, że mycie samochodu i ten feeling połączony z muzyką sprawi, że po wszystkich przejściach szczególnie z tego roku będę w stanie się uśmiechnąć.

 

W słuchawkach Danza Kuduro.

Czekam, aż piana zrobi swoje powoli spływając.

Porządny łyk monstera.

I w środku po prostu cisza.

W końcu spokój.

W końcu uśmiech.

 

Nawet jeśli to miało miejsce w środku nocy.

Bez towarzystwa, bez świadków.

 

W sobotę wyczekiwane od połowy roku ostatnie szkolenie i egzamin końcowy.

Ten proces trwał dość długo.

 

Ból i bezdech o jakim wcześniej wspominałem coraz częściej się powtarza ale jebać to.

Robię swoje i będę robił do samego końca.

 

Zdobyłem coś co w pewnych kręgach spokojnie można nazwać białym krukiem.

Ale to może za jakiś czas nabytek wyleci poza totalny exclusive przeznaczony tylko dla kilku osób na ig oznaczonych jako bliscy znajomi.

Tam już wiadomo o co chodzi.

 

O spełnione marzenia z dzieciństwa.

 

Wracając do samochodu.

Wracając do tematu budowania się.

 

Czy myjąc wóz w środku nocy czułem się jak dziecko, co właśnie dostało prezent na gwiazdkę?

Tak.

 

Nie oszukujmy się.

Status materialny to krok milowy w życiu mężczyzny.

 

Istotny jest również krok rodzinny.

 

10 lat temu jakby mi ktoś powiedział, że będę w takim miejscu to bym stwierdził, że gadam z debilem.

10 lat temu mogłem tylko pomarzyć o aktualnym stanie rzeczy.

 

Poprzeczka rośnie.

Za 10 lat chcę coś co dzisiaj jest nieosiągalne.

Nie do końca tego roku.

 

Skończona budowa.

Corvette.

Dwójka dzieci (tym razem swoich).

Żona.

 

Wyjazd na zlot motoryzacyjny.

Ze starszym dzieckiem w Corvette a młodsze z matką w Mustangu.

 

To już nie są marzenia.

To są cele.

 

Wtedy też się będę cieszył jak dziecko na święta.

Z każdego kroku.

 

Jak wyczaję, że osoba która się pojawi to ta osoba.

Z każdej randki.

Z pierwszego dużego stwierdzenia.

Z pierwszej dużej zgody.

Z ołtarza.

Z informacji o ciąży.

Z urodzenia się pociechy.

Z każdego dnia z rodziną jaką założę.

 

Mózg i serce powoli przestają prowadzić wojnę ze sobą.

Stoczyłem wiele wewnętrznych walk by do tego dojść.

Walk, o których nikt nie wiedział.

 

W naszych, męskich głowach dzieje się o wiele wiecej niż mogłoby się wydawać.

Jednak o tym się głośno nie mówi bo tak naprawdę nikogo to nie interesuje.

Dopóki nie będzie za późno. 

 

Dopóki nie dojdzie do tragedii, nie dojdzie do emocjonalnego wybuchu który często kończy się dla otoczenia bardzo źle, dopóki nie dojdzie do zimnego wyjebania z życia osób które uznawały takiego mężczyznę za bezpieczną przystań.

Wtedy jest zdecydowanie za późno.

Kiedy dochodzi do skrajności w jedną albo w drugą stronę.

 

***

 

Przyjechał FLX.

Sąsiad mi go przetrzyma aż nie skończę dyżuru.

Ten tydzień nie jest taki zły.

 

Nawet dostałem komplement, którego z jednej strony się nie spodziewałem.

Z drugiej jednak tył głowy mówił "to kwestia czasu".

 

"Muszę zacząć za Tobą łazić i podpatrzeć jak to wszystko robisz."

 

To było nawet miłe.

 

Kiedy jesteś na dnie, nikt Cię nie szanuje.

Kiedy jesteś na środku, po prostu Cię nienawidzą.

Kiedy zdobywasz szczyt, pytają jak to zrobiłeś.

 

Do ostatniego słowa jeszcze daleko.

Dodane 5 LISTOPADA 2025 ze strony mobilnej
426
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika pamietnikpotwora.