Majorkańskie morze.
Ile dałabym by znów móc chodzić w nocy nad brzegiem i wtedy na spokojnie wszystko przemyślać, chociaż nocne rozmowy telefoniczne też dają radę.
Dzień udany dosyć, chociaż nie taki, jak planowany.
Przede wszystkim lekarz nic mi nie powiedział, chociaż mam niewielkie skrzywienie, no ale okej.
Granie w grę, udrażnianie rur, kieliszki, sprzątanie, obiadek.
Nie ma sytuacji bez wyjścia i zawsze wyjście pośrednie jest najlepszym.
Potem jakieś Akademiki, picie mniejsze lub większe, jakieś zapasy i bieganie z Kachą kółka.
Z Asią bratnie dusze i przyszłość w psychiatryku.
I przede wszystkim baaaańki z Emilą, smoke bańki, piwo, piwunio, nie palimy póki nie przejdziemy labiryntu!
Ale bańki się skończyły, jednak powrót do dzieciństwa był bezcenny.
Niektórzy sobie zepsuli nieco zaufanie i miło by było, gdyby się ogarnęli.
Również, gdyby zauważyli swoje błędy, ale lepiej być ślepym.
I już nie chodzi o samo zaufanie, co żal, chyba jestem zawistna.
NIedługo zacznie się czas szkolny, ale to nieważne, jeszcze tydzień wakacji.
Trzeba byłoby uwieńczyć je baletami, ale jeszcze się zobaczy.
Tymczasem nie jest najstraszniej, chociaż mogłoby być lepiej.
Zobaczymy, co przyniesie czas.
`Co Cię nie zabije da Ci moc i siłę`