Hmmm...
Yyyyy...
Brak weny...
Totalny brak weny...
Umieram z braku natchnienia, które czasem pozwalało mi lżej oddychać...
Już nawet nie potrafię przelać wszystkiego na papier...
Odetchnąć z ulgą...
Zasnąć owinięta w rozkoszy wyrzucenia wszystkiego...
Zbyt naiwna?
Zbyt wrażliwa na wszystko?
A może to strach przed tym że stałam się taka, a nie lepsza...
Czy gorsza?
Czasem zasypiam z taką myślą i wstaje nosząc ją w głowie całymi dniami...
Nic dodać nic ująć...
Jest dobrze, ale zawsze mogłoby być lepiej...
"Wciąż jeszcze nie wiem czy jestem jeszcze chorobą, czy już lekarstwem..."
Jego lekarstwem...
Przy Tobie zniosę wszystko...
Mimo że niewiele pewnie rozumiesz...
K :*