"Na śmierć i życie" cz. 10, zapraszam! :)
http://www.photoblog.pl/opowiadaniazsercemx3/173019858/na-smierc-i-zycie-cz-10.html
W mojej głowie cz. 34
2007
Idę wzdłuż długiego korytarza, przytrzymując się ściany, żeby nie upaść. Moje dłonie drżą, kiedy w jednej z nich mocno ściskam podarte rajstopy niczym koło ratunkowe. Przechodzę obok dużego lustra. Spoglądam niechętnie w jego stronę i dziwie się, że nie uderzam w nie pięścią.
To, co widzę po drugiej stronie to obraz rozpaczy. Mój makijaż jest cały rozmazany. Czarne smugi wokół oczu, powodują, że wyglądam jak niezrównoważona psychicznie. Włosy są w całkowitym nieładzie, ale nie takim w jakim widzę je każdego ranka. Sukienka jest mocno pomięta. Zauważam nieduże pęknięcie na szwie.
Garbię się i chowam na chwilę twarz w dłonie.
-Przestań beczeć- mówię do siebie.
Znów idę. Docieram do schodów. Schodzę powoli na dół. Mijam po drodze ludzi, którzy patrzą na mnie zagadkowo. Niektórzy śmieją się, inni po prostu wlepiają we mnie wzrok.
Dochodzę do drzwi wyjściowych i wiem, że jestem już blisko tego, żeby cały ten koszmar się skończył.
-Thony! Thony! Tutaj!- Ten krzyk przyprawia mnie o mdłości i dreszcze.
-Co jest? Co się dzieje?- jego głos jest niewyraźny, ale ja rozumiem każde słowo, które piecze moje uczy.
Wiem, że jest pijany. Albo naćpany. Albo jedno i drugie.
Stoję z dłonią na klamce. Jakaś siła nie pozwala mi wyjść z tego domu.
-Jules przyszła.
-Kto to jest, kurwa, Jules?
Stoją za mną. Bardzo blisko. Hannah i Thony. Rozmawiają o mnie, a ja mam ochotę wykrzyczeć im w twarz jak bardzo ich nienawidzę.
-Jesteś zalany w trupa, Thony- mówi Hannah i słyszę ich śmiech.
-Nieee- przeciąga samogłoski. Podziękuj ode mnie bratu. Po co mnie tu przyprowadziłaś?
-Jules przyszła- powtarza.
Dlaczego ja nadal nie wychodzę z tego przeklętego domu?!
-Jules?- pyta.
Podnoszę dłoń do twarzy i pocieram nią w okolicach oczu, jakby to mogło pomóc w pozbyciu się pozostałości po tuszu do rzęs.
Odwracam się i krzywię na widok jego przystojnej twarzy.
-Cześć- szepczę.
Przygląda mi się i jestem prawie pewna, że mnie nie poznaje. Ale wtedy w jego twarzy następuje jakaś zmiana. Poważnieje i wydaje się, że nagle trzeźwieje.
-Co ty tu robisz?- syczy przez zaciśnięte zęby.
I prawie wierzę w to, że nie miał pojęcia o cudownym żarcie jego kumpli. Prawie.
cdn.
W.W.G