http://www.youtube.com/watch?v=sQmFxyeESjA
Kochani! Natchniona wczorajszym serialem postanowiłam napisać opowiadanie. Ma już osiem stron, ale nadal będę pisać i starać się tworzyć hit! Mam nadzieję, że spodoba Wam się, bo jest pisane przyjemnym, prostym językiem i opowiada o prostych, młodzieńczych historiach. Miłego czytania i proszę o pozostawienie swojej opinii! :*
+ Pytania - klik
Lucky
-To co, jesteś gotowa? Jesteś pewna, że chcesz to przeżyć ze mną?
- Tak. Jak niczego innego.
(...) To były najpiękniejsze chwile w moim życiu, nigdy nie pomyślałabym, że wszystko tak się potoczy. Myślałam, że już zawsze będę odstawiona w cień, niezauważana przez rówieśników. Od samego początku miałam rzucane kłody pod nogi, ale kto wie- może to właśnie one mnie wzmocniły i zaprowadziły na szczyt?
Nazywam się Zuza, mam 17 lat, postanowiłam założyć ten blog, żeby móc opowiedzieć Wam ostatnie miesiące mojego życia. Były one zwariowane, momentami zaskakujące, jednak myślę, że spodobają Wam się, choć nie zawsze było kolorowo... ale od rzeczy.
Jeszcze niedawno byłam nowa. Nie w mieście, ale w szkole. Na początku drugiej klasy liceum postanowiłam się przenieść, ponieważ nie podobała mi się atmosfera jaka panowała w mojej pierwszej szkole. Klasa nie była w ogóle ze sobą zżyta, wszystko było robione na odpierdziel, nawet nauczyciele zaczynali się nas czepiać za nasze lenistwo i nieumiejętność porozumienia.
Wraz ze mną miała odejść moja przyjaciółka, niestety, uznała, że da tamtej klasie szanse i że jestem w gorącej wodzie kąpana. Nie pasowało mi to, nie chciałam z dnia na dzień tracić bliskiej mi osoby, jednak nie pozostawiła mi innego wyboru. Przeniosłam się do innego, lepszego liceum. Lepszego ze względu na poważanie wśród licealistów- miało ono stosunkowo większą zdawalność matury i nauczycieli, którzy cieszyli się większym poszanowaniem w mieście.
Nie zostałam sama. Pod koniec gimnazjum nasza trójka- ja, Kama i Daga, rozeszłyśmy się. Kama nie chciała iść do szkoły ze mną i Dagą, właśnie ze względu na poziom. Teraz miało się to zmienić- miałam z Dagi przeskoczyć do Kamy- tak, właśnie do jej klasy przydzielił mnie dyrektor.
Pierwsze dni w nowej szkole były bardzo ciężkie. Owszem, znałam niektóre osoby z widzenia, nawet miałam ich w znajomych na facebooku, jednak nie dawało mi to nawet możliwości porozmawiania z nimi. Po korytarzach przechadzały się diwy, które myślały, że są najlepsze. Wszystko wydawało się takie trudne, ale tłumaczyłam sobie każdego dnia, że początki zawsze są trudne i nie warto się nimi przejmować. Miałam racje z czasem zaczynałam być w centrum uwagi, ale nie ze względu na moją osobę, ale sytuacje, które mi się przydarzały. Wszystko zaczęło się od uderzenia dyrektora drzwiami, widział to korytarz pełen ludzi, u których mimowolnie pojawił się uśmiech na twarzy. Zostałam wezwana na dywanik. To było dla mnie coś okropnego, jeszcze nigdy w życiu nie byłam wezwana do dyrektora. Obeszło się na szczęście bez większych konsekwencji, bo to przecież był wypadek.
Kolejna akcja wydarzyła się na stołówce. Niosłam jedzenie, patrząc się przed siebie a nie pod nogi, ktoś w pewnym momencie podstawił mi haka- przewróciłam się, a całe jedzenie znalazło się na mojej nauczycielce matematyki! Nie muszę chyba mówić, że od tamtego momentu zaczął się mój koszmar...
Matematyka, z której jeszcze niedawno szło mi całkiem nieźle, stała się dla mnie utrapieniem, czymś na wzór czarnej magii albo chińskiego alfabetu (czasem nawet zastanawiałam się, że chyba łatwiej byłoby mi się nauczyć języka chińskiego, niż porozumieć się ze wstrętną matematyczką).
Myślałam, że na tym moje kłopoty się skończą, ale ani mi się śni! Ostatniego dnia września, spóźniłam się na lekcję w-fu. Zawsze mieliśmy przydzielone odpowiednie szatnie. W-f miałam trzy razy w tygodniu, więc i trzy razy zmieniał się numer szatni. Nie chciałam dostać spóźnienia, więc już przed drzwiami od szatni zaczęłam się rozbierać, by móc szybciej przebrać się w strój. Będąc w samym staniku otworzyłam drzwi od szatni, która byłam przekonana, że była nam w tym dniu przydzielona. Oczywiście! Pomyliłam numer aż o 1! Nie w 11, a w 12 się tego dnia przebierały dziewczyny z mojej klasy. W 11 byli, ale chłopcy, którzy trenowali grę w koszykówkę. Najadłam się tyle wstydu! Wparowałam do nich w samym staniku, mało tego, ze zdjętymi do połowy spodniami. Oni zaczęli gwizdać i się śmiać, a ja czerwona jak burak, uciekłam!
CDN.
Julka.
Inni zdjęcia: Ziew Ziew ;) svartig4ldur... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24