http://www.youtube.com/watch?v=AY9cwSUCG7k
Ojej, to już jutro tak ważny dzień. Urodzinki *.* <3
Chyba teraz dopiero zrozumiałam jak bardzo Cię kochałam. Jak byłam do Ciebie przywiązana. Z dnia na dzień uwielbiałam się na Ciebie patrzeć, patrzeć na Twój uśmiech, w Twoje oczy, przytulać się do Twoich ramion, które zawsze dawały mi schronienie. Pamiętam ten dzień w którym się poznaliśmy. Twoje spojrzenie skierowane w moją stronę. Tylko się patrzyliśmy, czy któreś z nas nie patrzy na siebie. Twoje złapanie mnie za rękę, buziak w czółko, Twoje wypowiedziane słowa Kocham Cię. Pamiętasz? Wspólne spacery, kolacje, rozmowy w nocy, które nigdy nie miały końca? Pamiętasz, nasz wyjazd nad morze? Wspólne opalanie się, pływanie, zbieranie muszelek? Nigdy już to nie powróci. Zostały wspomnienia, zdjęcia, Twoja bluza. Nie jesteś już obok mnie, ale jesteś teraz moim Aniołem Stróżem, który stoi obok mnie i podpowiada co mam zrobić, jaką decyzję mam wybrać, jaką drogą pójść. Zawsze, codziennie chodzę na Twój grób, rozmawiam z Tobą jak dawniej było. Nie zwracam uwagi na pogodę, czy to deszcz, śnieg, mróz, upał, zawsze siedzę na ławeczce, i opowiadam Ci wszystko. Co było w szkole, co się działo. Jakie mam problemy. Wiem, że tam na górze, mnie zawsze wysłuchujesz, zawsze starasz się mi pomóc. Wiesz, że zawsze byłeś moim serduszkiem, zawsze Ci to przecież powtarzałam. Pamiętam ten dzień, gdy przyszedłeś do mnie, ze łzami w oczach, złapałeś mnie za rękę, i powiedziałeś że masz raka. Mój świat się wtedy zawalił, ale postanowiłam, że nie poddam się. Że będę Cię wspierała, dawała Ci otuchy. W każdy dzień przychodziłam do szpitala, do Sali numer 3. Zawsze cieszyłeś się na mój widok. Nawet wtedy gdy nie chodziłam do szkoły, tylko przychodziłam do Ciebie. Nie mogłam bez Ciebie żyć. Nawet sekundy. Z dnia na dzień byłeś coraz słabszy, a ja patrząc się na Ciebie, w to co jesteś podpięty, w te wszystkie urządzenia, to moje serce się rozpływało na kawałki. Nawet nie wyobrażałam sobie tego, jak cierpisz.. Miałam łzy w oczach, ale nie chciałam płakać przy Tobie. Przecież miałam być przy Tobie uśmiechnięta, dawać Ci chęci do dalszego życia. Tylko wtedy jak wracałam ze szpitala do domu, wchodziłam do swojego pokoju, patrzyłam w okno i płakałam. Każdego ranka, dzwoniłam do Twojej mamy, pytać się czy żyjesz, czy jeszcze jesteś pośród nas, czy walczysz dalej. Poniedziałek, tak, to był poniedziałek, postanowiłam, że wybiorę się do szkoły. Lekcje mi się ciągły, moje myśli były związane z Tobą. Gdy tylko dzwonek zadzwonił, który oznajmiał mi, że to już ostatnia lekcja, ubrałam szybko kurtkę i pobiegłam do Ciebie, sala numer 3. Weszłam, nie było Cię tam. Pomyślałam, że przewieźli
Cię na inną salę. Nagle w otchłani zobaczyłam Twoją matkę. Była przygnębiona, smutna, roztargniona. Powiedziała mi, powiedziała mi.. Że przegrałeś walkę z rakiem. NIE ŻYJESZ. Tylko te słowa zapamiętałam. Mój świat zawalił się do góry nogami. Nie wiedziałam jak się nazywam. Moje ręce bardzo drżały, wpadłam w depresję. Przez kilka dni nic nie mówiłam, nic nie jadłam, siedziałam w swoim pokoju zamknięta w sobie. Pamiętam Twój pogrzeb, Twoją małą białą trumnę. Księdza, który tak pięknie o Tobie powiedział.. Że miałeś wspaniałe dzieciństwo, wspaniałą rodzinę, dziewczynę, rodzeństwo. Że zawsze byłeś uśmiechnięty, i dawałeś każdej osobie dobre wskazówki. Każdemu pomagałeś. Idąc na cmentarz, trzymałam Twoją mamę za rękę. Przecież zawsze mi powtarzałeś, że ona jest dla mnie drugą matką. Słowa na cmentarzu skierowane do Ciebie, przyjaciół, rodzeństwa. I moje.. Łzy mi przeszkadzały, nie mogłam nic z siebie wydusić, tylko słowa KOCHAM CIĘ. Które tak wiele znaczą.
I choć nie ma Cię przy mnie już rok, nadal czuję że zawsze jesteś obok mnie. Że zadzwonisz, napiszesz, przyjdziesz i powiesz mi jak bardzo mnie kochasz. Jesteś w moim sercu, myślach. Zawsze patrzę na nasze zdjęcia, które przywracają mi wspomnienia, nasze wspólne. Teraz to Ty jesteś moim drogowskazem.
Twoja A.
Losrayos