Opowiadanie Weroniki ; )
CZESC PIERWSZA
Tego dnia wszystko było inne. Chodziłyśmy, śpiewałyśmy, robiłyśmy zdjęcia. Jak zwykle znalazłyśmy się na stacji PKS wiesz było nas może z 6 a On dostrzegł mnie. Byłyśmy 6 a On widział tylko mnie. Szyba, uśmiech, dołek w policzkach i błysk w oku-widziałam go już dawno. Śmiech dziewczyn, moje różowe policzki i On- uśmiechnięty. Dzieliła nas szyba -przedrażniliśmy się minami. To było naprawdę zabawne-nagle wyszedł. Wzruszyłam ramionami myśląc ''patrzył na mnie''. Moja kumpela wbiegła krzycząc :-Wera ,Wera On pytał o Ciebie, pytał skąd jesteś. oczywiście ja wzruszyłam ramionami mówiąc tylko :-Życie. Wtedy znów One zaczęły medytować na miłością, stratą, tęsknotą. Nagle jedna z nich powiedziała: Wiesz chciałabym tak jak ty. Mieć facetów w dupie i nie przejmować się ich odejściem. Chciałabym tak jak ty odchodzić. Ona nie zdawała sobie sprawy jak rozwalam się na milion małych kawałków jak jest mi źle kiedy odchodzę bo nie umiem poczuć ..Nie umiem pokochać .Wstałam i czułam jak ktoś za mną stoi, odwróciłam się to był On. Wyciągnął rękę mówiąc :-Hej jestem Wojtek .Teraz się spieszę ale dasz mi może swój numer telefonu. Zamurowało mnie, ogarnął mnie paraliż. Spojrzałam na niego ,wyciągnęłam rękę, zdążyłam wydukać :Wera jestem. Nie wiem czy tak wypada. Moja koleżanka wyrwała mu z ręki telefon i zapisała mój numer. On wziął mój i zapisał swój. Odszedł mówiąc :Czekam na wiadomość. Zebrałyśmy się bo musiałyśmy lecieć na trening. Przez pół godziny trzymałam telefon w ręce i zastanawiałam się czy napisać .Napisałam. on był jak otwarta książka, mówił wszystko, mówił tak jakby nie bał się mi zaufać .Nie miałam już głowy do tańczenia, muzyka nie grała w moim ciele-byłam na osobnej wyspie z nim j jego słowami. Po kilku dniach postanowiliśmy się spotkać- nie przyszedł. Drugim razem też nie przyszedł. Wpadłam w szał i kazałam mu się odwalić. Któregoś popołudnia szybko skończyliśmy lekcje. Poszliśmy do kiosku po papierosy potem na PKS poczekać na autobus .Siedział na barierkach, telepał się ,wstawał, siadał. Koleżanka popatrzała na mnie : Ej Wera z nim jest coś nie tak. Spojrzałam na niego czułam jak serce mi wali. Rzuciłam papierosa podbiegłam, złapałam go za rękę pytając: Wszystko z Tobą ok? On popatrzył mi w oczy mówiąc: Co ty we mnie widzisz.? Spojrzałam na niego i wykrzyczałam: Nie odejdę stąd dopóki ze mną nie porozmawiasz. Ty nie odjedziesz dopóki nie powiesz mi co się dzieje. On spojrzał na zegarek.-Bądź tu jutro o 11.Dziś nie mogę bardzo się śpieszę. Wzruszyłam ramionami, cala dygotałam, bałam się go a zarazem wiedziałam, ze coś się dzieje.
CDN ; )