Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 38
- Dlaczego mnie okłamywałeś? - łzy paliły jej oczy.
Nienawidził, gdy płacze, jednak tylko on doprowadzał ją ostatnio do łez. Stał z założonymi rękoma i bał się cokolwiek powiedzieć. Wiedział, że jeśli źle dobierze słowa ona może odejść.
- Jeśli byś wiedziała, nie pozwoliłabyś mi dalej tego ciągnąć - oznajmił.
Kiwnęła głową, ocierając strumień łez z policzka. Śmiało spojrzała w jego oczy.
- Maks, wiem, że to robisz dlatego, że mnie kochasz - iskierka nadzieji zatliła się w jego sercu. - Ale nie znoszę kłamstwa, brzydzę się nim.
Odwróciła się do niego plecami i gorzko załkała. Żal trawił jej wnętrze. Ufała narzeczonemu, myślala, że zawsze mówił jej prawdę, gdy wracał do domu nad ranem. Wtedy myślała, że ma kogoś innego, że to nawet Miszka. Teraz dowiaduje się, że narażał dla niej życie, a ona nawet nie potrafi mu tego wybaczyć. Czuła się tak, jakby to ona wystawiła go na cel, obwiniała siebie nie jego.
Poczuła ramiona oplatające jej talię. Poddała się, odwracając się od razu ukryła twarz w zagłębieniu jego obojczyka. Chciała jeszcze raz poczuć zapach jego ciała, dotyk skóry. Chłonęła to całym ciałem i duszą, wiedząc że za chwilę odepchnie go i zakończy to co budowali z taką starannością przez ostatnie dziewięć miesięcy.
- Kocham cię - wyszeptała na pożegnanie.
Powoli odsunęła się. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, ze spuszczonym wzrokiem szła w stronę pensjonatu. Serce waliło jej jak oszalełe, mówiąc żeby wybaczyła. Umysł odrzucał to od siebie i kazał nie odwracać się. Stłumiła w sobie dwa głosy, nie miała siły walczyć - wolała zabić w sobie każdy dzwięk, który przypominał jej o kolejnej porażce.
- Lena? - babka spojrzała na nią z niepokojem, gdy kobieta przekroczyła próg salonu, gdzie bawił się Antek. - Wszystko w porządku?
Nie odpowiedziała. Wzięła małego na ręce i mocno tuląc malucha wybiegła z budynku. Właścicielka pensjonatu wzrokiem odporwadziła samochód do wyjazdu. Wiedziała jedno - musi porozmawiać z Maksem. Jednak i on nie był raczej skory do pogawędek. Wyminął ją szybkim krokiem, przecząco kręcąc głową, gdy chciała poprosić go o zamianę kilku słów. Wskoczył do swojego sportowego auta, a minutę potem opuścił już posesję Leandrów.
Nacisnął odważnie na pedał gazu i gnał w stronę domu. Musiał koniecznie jeszcze raz spróbować wytłumaczyć wszystko ukochanej. Nie mógł jej teraz stracić, nie po tym co przeszli. Ona jest jego całym światem, jego oczkiem w głowie. Musi ją jakoś przekonać.
Komórka przerwała jego rozmyślenia.
- Czego? -warknął.
- Masz robotę - John był lekko zdenerwowany.
- Nie mogę teraz, dacie sobie sami radę - nacisnął czerwoną słuchawkę.
Gdy zajechał pod dom zobaczył w oknie sypialni krzątającą się Lenę. Wyciągała w szaleńczym tempie rzeczy z szafy. Rzucił się biegiem do ich wspólnego pokoju. Kobieta nawet nie podniosła na niego wzroku, gdy przekroczył próg. Złapał jej nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Straciła równowagę, wpadła wprost w jego ramiona.
- Puść ! - wrzasnęła.
- Wybacz mi! Obiecuję, że skończę z tym - spojrzał błagalnie w jej oczy.
Lena wyrwała się z jego uścisku i ciężko dysząc, wyrzuciła z siebie:
- Co skończysz?! Te żałosne dochodzenie czy romans z tą azjatką?!
- To chyba jakiś żart!
- Prima aprilis wypada pierwszego kwietnia, dzisiaj mamy piętnasy maja. Nienawidzę cię, Devere! Pieprzyłeś się z nią, a potem wracałeś do mnie! - ukryła twarz w dłoniach. - Do tego ona jest z tobą w ciąży...
Narzeczona wskazała kiwnięciem głowy skuloną i cicho łakającą Miszkę.
Inni zdjęcia: Mango! realitiWirujący Derwisz bluebird11Przystanek. ezekh1142025.07.20 photographymagicDojrzałość Singla mnilchas... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) dorcia2700