Tańcząca w ciemnościach - Rozdział 37
-Lena, pamiętam to wszystko! Jednak nie zmienia to faktu, że pomaga mi dojść do tego kto cię wtedy porwał, rozumiesz?
- To ty nadal utrzymujesz z nią kontakt? - uważnie spojrzała w jego oczy, nie zwracając najmniejszej uwagi na jego słowa. - Obiecałeś mi, że wykluczysz ją z naszego życia. Obiecałeś... - łzy drażniły jej oczy.
- Skarbie...
- Na mnie czas. Pojadę sama z Antkiem, ty masz ważniejsze sprawy najwyraźniej - zmroził go chłód jej oczu.
Wyszła tak szybko, że Maks nawet nie zdążył wyciągnąć w jej stronę dłoni by ją zatrzymać. Zły na siebie poszedł do Miszki, oburzcił ją pytającym spojrzeniem i usiadł na drugim końcu kanapy.
- Pogodzicie się - jej twarz rozjaśniła się sztucznym uśmiechem.
Devere odchrząknął, ponaglając ją ruchem dłoni. Kobieta podniosła na niego niepewny wzrok. W jej oczach czaił się jakiś strach, rozbicie. Starała się ukryć wszystkie emocje pod maską obojętności, która zaczęła pękać, gdy przekroczyła próg tego domu. Bała się powiedzieć cokolwiek, jednak wiadomość, którą miała mu przekazać napawała ją niepokojem o przyjaciela. Nie miała pewności jak zachowa się w obecności osoby, która poluje na Lenę.
- Szef chce się z tobą widzieć - wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Zaskoczyła go tym, wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. Z wyczekiwaniem spoglądał na nią, jednocześnie czując, że może nie sprostać temu wyzwaniu. Z jednej strony chciał poznać osobę, która dostarczyła mu i jego bliskim tylu utrapień. Z drugiej bał się, że zdradzi go jakiś gest, słowo albo że tamten po prostu wie kim Maks jest i co nim kieruje.
- Maks, on zaczyna coś podejrzewać - gwałtownie poderwała się i zaczęła niespokojnie krążyć po pokoju. - Nie podoba mi się to wszystko! On nigdy nie wzywa do siebie pracowników, jego prawa ręka wszystko załatwia.
- Prawa ręka? - Devere zmarszczył brwi.
- Nie miałeś okazji go jeszcze poznać - machnęła ręką. - Nie w tym leży problem. Wymyślimy coś, żebyś się z nim nie spotykał.
- Miszka, poradzę sobie. Kiedy i gdzie?
Pokręciła bezradnie głową, a po chwili wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia, dostaniesz cynk w SMSie. Obiecaj, że będziesz na siebie uważał? - ujęła w dłonie jego twarz.
Kiwnął głową.
- Muszę jechać - rzucił po chwili, chcąc ostudzić jej pragnienie. - Lena, czeka na mnie.
- Dobrze - odsunęła się.
***
- Babciu, nie wytrzymuję już! Ona znów pojawiła się w naszym życiu...
- Miszka? - kobieta przerwała na chwilę czynności związne z przygotowaniem herbaty. - Czego ona chce ? - rzuciła, gdy wnuczka kiwnęła w odpowiedzi.
- Pomaga mu... - olśniło ją.
- Lena?
- Jak ona może mu pomagać w poszukiwaniu tego, kto mnie porwał? - spojrzała na starszą kobietę, czując że zaczyna robić jej się słabo.
Maks wszedł pewnym krokiem do kuchni, a dwie pary tak samo niebieskich oczu spoczeły na jego twarzy.
- Skarbie, wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale jak ty chcesz odnaleźć tego porywacza? - powoli zbliżyła się do narzeczonego, obrzucając go nieufnym spojrzeniem. - No jak?
- Lena... Chodź na jakiś spacer. Tam ci wszystko wytłumaczę - ujął dłoń kobiety i pociągnął ją w stronę drzwi.