Sekundnik ściga się po cyfeblacie. Lata non stop jak szmira na polsacie. Ja ścigam się, chowam łeb pod parasol. Pod parasol nurkuję głową. Zerkasz na świat przez małą dziurkę, ale nie ozonową, tylko przez swoje widzimisie, jak byle ciul. Ja zerkam szeroko bo niebo mam tu. W tych budynkach co kolor ich róż. I trwam jak telewizja. Pozostawiam ślad jak po ranie pozostaje blizna. A śmierć puka raz, a nie trzy razy jak listonosz. Tu nie potrzebne urzędowe pismo albo donos. Nie ominie nikogo. Nie opadnie zgrabnie jak biustonosz. I wtedy tylko ciao ciało. Zalega na żołądku strach jak kakao. I nie pal bo umrzesz na choroby serca i na raka. Jeśli boli to znaczy że żyjesz, więc proszę przestań też krakać, a wiem że boli. To jest wyścig z czasem ale nie wyścig idoli. A jeśli w niebie szemrane jury sądzi kto ma talent to ja do nieba nie chce wcale, ja tu zostaję!