o ble ble ble, za miesiąc i 7 dni matura z historii (rozszerzenie brawo) a ja siedzę na pudelku. smutne, smutek, smuteczek. ale wmawiam sobie, że skoro umiem wszystko na pamięć już do XVI w, to zdążę (do końca kwietnia przerabiając wszystko do pierwszej wojny, na te dwa tygodnie kwietnia zostawiając sobie I i II wojnę), karykatury przerobię, myślę, jutro i do weekendu. tak jakby Was to interesowało (hue hue tak, ja również jestem zafascynowana).
a jutro mam na 10 (2 tygodnie do końca szkoły, brawo) i będę spać dłuuugo, dłuuugo, bo w końcu (po kilku miesiącach od odebrania dokumentu, który uprawnia mnie do kierowania moim starym Roverem, Rover to nie auto, Rover to styl życia) będzie okazja, żeby pojechać w dłuższą podróż niż wysocko-złotoryja-krotoszyce. Spoko, biorąc pod uwagę, że śni mi się, jak potrącam faceta na rowerze (sen cholernie realistyczny, widziałam twarz tego gościa!). Nie wspomnę, że starania nad uzyskaniem tego dokumentu było u mnie strasznie bolesnym i dość długotrwałym procesem.
po odebraniu dowodu, prawa jazdy, po złożeniu formularza z podaniem o pracę i przekonaniem, że kończę szkołę za dwa (DWA! uwierzycie?!) tygodnie, mam dziwne wrażenie, że robię się stara. chociaż, nie ukrywam, optymistycznie patrzę w przyszłość i mam nadzieję, że nie będę od września mieszkać w jakichś slumsach wrocławskich lub slumsach jakiegokolwiek innego miasta.
ups idę oglądać top szpadl i powtórzyć sobie nasze konflikty z krzyżakami.
www.szahan.blogspot.com.