Gdzieś to zgubiłam . Połknęłam prędzej , krztusząc się nawet wymiotując . Zbyt wiele w tym było mnie , Ciebie , nas , mnie zbyt wiele bardzo . Zjadam się przez to powoli , starannie , uważnie by niczego nie ominąć , bądź resztek siebie nie pogubić , nie zgubić , zniszczyć doszczętnie . Do ostatniego momentu , oddechu , krwi kropli zniszczyć ostatniej . Zdrętwiała już mi dusza , wisi gdzieś między kręgosłupem . wpierdala mi żebra , tłumacząc się sumiennym głodem . Głodem chłodnym , żrącym , bolącym mnie głodem się karmi . Czuję , jak powoli rwie ze mnie ostatnie etapy milczenia . Boli . Wyrwać byś mógł , dać jej się ponieść , podnieść w sensie , wrócić do siebie . Ciąży mi się ona zbyt mocno . Jak Ty . Nie lubię tego stanu , kiedy mijając na ulicach przechodniów , ktoś musi wciąż pachnieć Tobą . I szturcha mnie , ociera się przechodząc , dotyka Tobą , zostawia to na mnie , Twój zapach , Ciebie . Nie umiem się z tego zmyć , ściągnąć z siebie Ciebie . Wleczesz się później za mną pół dnia , jak bezpański pies się mnie czepiasz , na mnie siedzisz wciąż . Nie lubię ludzi , ich spojrzeń przelotnych i uśmiechów chwilowych , tych krótkich , minutowych , ulotnych szybko bardzo . Każdy inny , coraz bardziej drażniący . Nie lubię ludzi . każdy inny , każdy taki sam . Każdy zbyt dobrze mnie widzi , złe światło im na mnie pada . Dziś nie chcę Cię tu , ich również , nikogo znaczy się . Znów pada . Pakuję się już powoli . Tylko , nie wiem co zabrać , co zostawić muszę znów . W pudełko schowałam małe dziś zegarek , boję się od wczoraj czasu . Za szybko mi on mija . Bardzo za wolno funkcjonuję , nie żyję na czas , w czasie od wczoraj . Rozlałam kawę na schodach , przepraszam za to znów , stłukł mi się Twój kubek . Nie umiem się pakować .
posłuchaj...