Sądzę, że zakończyłam etap, w którym odczuwałam chęć obecności w świecie wirtualnym. Nie radują mnie już kłótnie, zabawy, manipulacje osobowością na potrzeby c z e g o k o l w i e k. Przestało mnie także bawić uchodzenie za jakąkolwiek osobowość sieciową. Nigdy nią nie byłam i nie jestem.
Żadna z witryn, na których przyszło mi gościć, nie pełni/ła żadnej funkcji, poza terapeutyczną. Wybaczcie mi, drodzy goście, ale całkowicie niepotrzebnie braliście sobie do Waszych biednych serc to, co miałam akurat do przekazania. Tak prawdę, jak fikcję, tworzoną wedle własnej wizji w danym momencie.
I cieszę mordę na całą tę patetyczną notatkę, tyczącą się takiej głupoty, jaką jest pieprznięcie cybernetycznym-photoblogowym-bytowaniem. :)
Bóg-z-Wami!