Mam wrażenie, że znów znalazłam się w błednym kole. Mam coraz więcej nauki, materiały, całki, wykresy typu żelazo-węgiel... sesja puka w moje drzwi, a gdy udaję, że nikogo nie ma w domu, to zagląda przez okno i widzi, jak snuję się bez celu nie mogąc znaleźć sobie miejsca, i śmieje mi się szyderczo w twarz, zamiast mi pomóc. Nie mam wsparcia od osoby, od której najbardziej bym potrzebowała, szczególnie teraz. Dopadają mnie zmory z przeszłości, man odczucie, że film znów jest ten sam, tylko jeden bohater się zmienił, szkoda, że jedynie z imienia i nazwiska. Znów te same błedy, nic się na nich nie uczę. Chcę stąd uciec i w końcu być szczęśliwa.
Bo czasem słowa mogą zniszczyć wszystko.