Marika obecnie waży 3,645 kg.
Za tydzień będzie mieć 2 miesiące.
Codziennie księżniczce powtarzam, że kocham jej uśmiech <3 i żeby robiła go częściej :)
Ogólnie... mam dylemat, chyba mnie czekają ciężkie wybory. Nie lubię tego. Powinnam składać na alimenty i nie patrzeć, co On powie - tak mówią mi inne osoby. A on? Niby chce zgody, ale wg mnie nie jest tak jak chciałam i tak jak być powinno. Zgoda na odległość i czekanie na szczęście niewiadomo dokąd mnie nie satysfakcjonuje, a przede mną czeka podjęcie poważnej decyzji. Albo w sądzie jesteśmy wrogo nastawieni, albo przyjaźnie(?). On mówi, że jak złożę na alimenty, to mam nie liczyć na jego wsparcie, pomoc, (uczucie?) i dodatkowe pieniądze... Natomiast inne osoby z rodziny twierdzą, że mam składać i nie patrzeć, bo różnie to może być. Oczywiście, że jestem tego zdania - kiedy kochająca rodzina ma być szczęśliwa razem, to pieprzyć te pieniądze z alimentów... ale Jego podejście też mi nie odpowiada. Było ostatnio dobrze między nami, ale nie pasuję mi, że ktoś stawia mnie na "ostrzu noża".
Drugi dylemat jest może trochę cięższy. Za pół roku moi rodzice zabiorą mnie z córką do Anglii jeśli będę "samotną matką". Wtedy My - Ja i Gabriel prawdopodobnie nigdy nie będziemy razem i nie będzie go przy naszej córcę. Nie wiem czy pojadę... Jeśli on będzie miał podejście typu - raz pokazuje, że kocham na maksa, a później okazuję totalną obojętność i wszystko mi jedno, by po jakimś czasie znowu mi zależało - z takim podejściem Jego wątpię, że zostanę w PL. A on nie umię rozmawiać otwarcie. Nie umie się sprecyzować wprost. Serio nie lubię takich sytuacji i narazie nie chcę o tym myśleć, tak długo jak się da...