Dzisiejszy dzień gościnny. Najpierw była moja ciocia ze swoim konkubentem. Podziwiała moją gwiazdkę podczas snu :) odkąd wyszłam ze szpitala to do tej pory jeszcze nas nie odwiedziła. Śmiała się, że Mariczka ma w sobie sporo siły jak na 3 tygodnie - w rączkach i nóżkach ;) .
Później wpadła do mnie moja chrzestna. Porozmawiałyśmy, pośmiałyśmy się... I pytała jak to będzie z tymi alimentami. Ja po chwili namysłu mówię, że chyba będzie trzeba się postarać, bo ja już nie liczę na to, żeby coś dawał dobrowolnie i regularnie od siebie...
Wkurzył mnie znowu. Był 3 razy w odwiedzinach u nas w ciągu 3 tygodni jak jesteśmy z córcią w domu. Na ten czas jak u mnie był, to milutki aż za bardzo... aż to było za bardzo podejrzane z jego strony. A teraz u siebie tam w domu rodzinnym czuje się wielkim panem. Przestał się interesować i już pokazuje swoją obojętność do mnie i do córki aż razi to po oczach. Najlepiej według niego by było jakby on się bawił swoim samochodzikiem, motorkiem, spotykał się z każdą osobą i robił co zapragnie... a ja będę dostosowywała się do jego kaprysów, bo w tym miesiącu chce nas odwiedzić, a w tym akurat ma napięty grafik. Wygodną opcją dla niego byłoby też jakby umył rączki od pomocy, wychowywania córki i udzielania się w jej życiu. Bo jak go o to zapytałam (w końcu ojcem jest), to usłyszałam - "A po co mam to robić, Ty sama sobie dobrze z tym radzisz". I nagle nie chce już gadać bo ucieka na dwór i nie ma czasu na rozmowę. No jakby ojca żadnego nie było! Do niego nic nie dociera. Mam dość :/
Dodam jeszcze, że pisałam niedawno z dawnym swoim kolegą z przed dwóch lat. Zobaczył na facebook'u, że mam córeczkę (co dopiero się dowiedział). Przyznałam się że mam wspaniałą dziewczynkę, tylko niestety z jej ojcem nie wyszło. Jak usłyszał fragment tej historii skomentowal to tak - " Jakbym ja kobietę zostawił samą na czas porodu i samą z dzieckiem, to matka by mnie do domu nie wpuściła. Bo tak się kobiet nie traktuje." - Jak widać każdego rodzice wychowują inaczej xD i każdy ma inny rozum ;) eh...