Kilka sekund i już by mnie tu nie było. Wpadłabym pod rozpędzoną ciężarówkę. Bezsensowna była by to śmierc. Kompletnie nieromantyczna i bez wyrazu. Bez chwili zastanowienia, po prostu ciach i wielka plama na drodze. Nagle, niespodziewanie, z mp3 na uszach i Chemical Romance. Gdybym umierała przy Sigur Rós, albo Hey, Bjork.. to było by coś. Ale Chemical Romance?
Pierdolę głupoty, ale ostatnio mam jakieś głupie sny, a kiedy zasypiam patrzę w lustro od szafy czy coś nie siedzi mi przy łóżku.
Oglądam cienie na ścianie. Układam się na boku w pozycji embrionalnej, żebym przypadkiem nie dostała paraliżu sennego leżąc na plecach. Tak, powszechna zmora nocna została naukowo udowodniona jako nagły paraliż, powodujący omamy i halucynacje, a także skurcz mięśni.
A opowiem wam sen, który przydażył mi się jakieś 2 tygodnie temu. Był to jeden z niewielu, tych prawie na jawie.
Lezałam na łóżku, było oświecone światło. Na w pół przytomna czułam jak coś szarpie mnie za rękę i siedzi przy łóżku. Szarpie, żebym się obudziła, jakaś dziewczyna, dziwna, popaprana. A ja beblam coś pod nosem, żeby mnie puściła... w końcu budzę się, puszcza mnie, biorę komórkę (robię to zawsze kiedy się boję w nocy:D) i biegnę na górę do mamy, dokładnie widzę każdy schód i drzwi. Mijam ja na schodach, stoi w kącie. Jestem już w kuchni trzymam klamkę i krzyczę do matki żeby mi pomogła, krzyczę, krzyczę... a raczej staram się bo tylko dławię w sobie głos... Czuję jak coś szarpie klamkę z drugiej strony, szarpie mocno i jednocześnie dzwoni dzwonkiem do drzwi. Robi się głośno, a ja już nie daję rady.
Cofam się do tyłu... i krzyczę....
"SPIERDALAAAAAAAAAAAAJ!"
i wtedy obudziłam się. w tej samej pozycji w której śniłam na początku. Ze strachu nie wiedziałam co zrobić. Było ciemno. Leżę chwilę z oczami jak orbity... patrzę na komórkę 00.02. Biorę ją i biegnę spać do mamusi :D
---------------------------------------------
Jeśli widzicie majtki to znaczy że macie zjebany monitor i tyle :D