I znowu spałam do 9, nie wstałam wcześniej i nie ćwiczyłam. ;x
Chociaż dzisiaj już nie mam wyjścia... sporo zjadłam, muszę spiąć dupe wieczorem i jak już rodzicepójdą spać wziąć się za ćwiczenia. Już czuje jak mi się nie chce... xd
Żałuję dzisiejszego śniadania. Robiłąm omlet, nie był jakiś rewelacyjny. A 200kcal wleciało sobie jak gdyby nigdy nic :/ Mój organizm po jednym dniu ograniczeń domaga się słodkości. Brak mi już słów... Skusiłam się jedynie na podjadanie Chocapiców, podejrzewam że spooooro tego wyszło. Za parę minut jadę z mamą na zakupy, muszę zaopatrzyć się w otręby i lekkie pieczywo. Chciałam jeszcze wafle ryżowe i płatki owsiane, ale to innym razem bo mama mnie ochrzani, że za dużo wymyślam :p
______________________________________________________________________________________________________
edit:
Luuuuuudzie. -.-
Zapowiadało się tak pięknie- zakupy, wspólnie spędzony czas z mamą; już na wstępie kupiłam sobie białą bokserkę z małą kokardką bo takiej potrzebuję do spódniczki :p Zaopatrzyłam się w 3 paczki wafli ryżowych, opakowanie otrębów wysokobłonnikowych, 2 paczki pieczywa lekkiego i saszetkę Musli cynamonowych. Byłam mega zadowolona. Tym bardziej, że przed zakupami w markecie, wstąpiłyśmy do centrum handlowego i mama skusiła się na gofra, a ja grzecznie odmówiłam. Mój dzień w tym momencie zaliczałam już do udanych.
Ale... mama wpadła na pomysł żeby wstąpić jeszcze na chwilę do cioci, nie miałam nic przeciwko. I wystarczyło tylko niecałe 2h pobytu u niej, żeby zamieniły moje popołudnie w koszmar. Ciocia, która na każdej części swojego ciała ma fałdki i wałki tłuszczu (dosłownie!) pierwsze co powiedziała na mój widok ''Maleńka, jak Ty wyglądasz!? Zaraz z Ciebie tylko cień zostanie. Ale nie martwcie się, zaraz nad tym popracujemy.'' Te słowa nie wróżyły nic dobrego... [wgl, przecież ja nie schudłam, wyglądam fatalnie a ona wyjeżdża mi z takim czymś!] W efekcie końcowym wmusiła we mnie kawałek murzynka swojskiego i kupnego sernika, kit kata i w ramach kolacji domowe tortille (te takie z Knorra, pomysłu na, czy cholera wie co to było]. Dziwicie się pewnie jak to mozliwe, czemu nie protestowałam -odpowiedź jest prosta, nie mogłam. Ciocia zaczęła opowiadać mamie jak to córka koleżanki zachorowała na anoreksje, że nic nie jadła i, że mnie pewnie grozi to samo. Ostrzegła mame że ma mnie pilnować bo mogę tylko sprawiać wrażenie jedzącej normalnie... No ja pierdole. Co miałąm zrobić? :( Na odczepnego już to jadłam... z uśmiechem na twarzy, zachwycając się jakie to pyszne, a w środku krzyczałam, płakałam i miałam ochotę zdechnąć.
Zawsze lubiłam jeździć do cioci, bo jak widzicie w jej domu nie było rzeczy na którą nie miałabym kiedyś ochoty. Ona sama uwielbia piec, przyrządzać różne pyszności i pewnie przez to wygląda jak wygląda, ale dlaczego zmusza do tego innych?
Jak już sama nie nawalam, to robię to z pomocą innych. Jutro dzięki tej dzisiejszej akcji znów czeka mnie ważenie i znów muszę starac się jeszcze bardziej.
Pierdole to, dieta leci dalej a ja nie będę rozczulać się nad czymś co miało już miejsce. I tak schudnę i i tak będę chuda!!!