Jestem beznadziejna, zabijcie mnie... Drugi dzień pod rząd zawalam. Do godziny 16:30 trzymałam się b. dobrze... Mój dzisiejszy bilans miał wynieść tylko 600kcal. Ale nie...
Zabrałam się do ćwiczeń, doszło do super brzuszków które sprawiały mi trudności i poddałam się. Nie wiem dlaczego nawet nie próbuję z tym walczyć... Od razu staje na przegranej pozycji i rzucam się w wir jedzenia. Przecież tak nie powinno być ;((
Siedzę i płaczę. Nie mam do tego wszystkiego siły. Tak bardzo chcę być chuda, a nie podejmuje żadnych działań...
17.07 mam sesje, chciałam wyglądać na niej idealnie. Przecież fotomodelki są szczupłe, nie to co ja... I co? Znowu mam Wam napisać, że od jutra będzie dobrze? Nie kurwa, nie będzie!!! Znowu na mojej drodze staną ciastka, czekolada, batony, żelki...
Jak mam stawić temu czoła? Co mam robić żeby nie zawalać?
Wy wszystkie jesteście tutaj silne... Czytam bloga jednej- 400kcal, czytam bloga drugiej- 600kcal + ćwiczenia. Jedna ma 4 dni bez zawalania, inna 102. A ja? Ja tutaj nie pasuje... A tak bardzo chciałbym być tak idealna jak Wy.