"I wish that i had never meet you. Then there would be no need for everything you've done to make me feel like absolutely nothing."
Pamiętacie L.? Pewnie nie, ale ja pamiętam. To po zakończeniu znajomości z nim miałam pierwsze myśli samobójcze, co uważam nie było w całości związane z nim a tylko zbiegło się w czasie. Było to dawnooo temu chwilę przed tym zanim założyłam fbl (wtedy jeszcze jako często pijana goutermeshorcruxes). Otóż L. w końcu znalazł sobie dziewczynę. Fajną ;) A nie jakąś lampucerę w stylu K. (Imienia Pana Boga twego na daremno) No i jakoś tak przykro, że każdy układa sobie życie a ja nie mam z kim jeść obiadu ani iść do kina.
Chłopak, z którym wyjechałam na weekend chyba nie jest do końca zainteresowany albo po prostu nie umie się za pewne rzeczy zabrać. A takiego "faceta" to ja nie potrzebuję. Aktualnie najmniej potrzebuję żeby zastanawiać się dlaczego koleś, z którym się spotykam nie odczuwa do mnie żadnego pociągu. Aż tak beznadziejna jestem, że nikt już nie chce mnie nawet wyruchać?
Chociaż zdaniem mojej siostry Pewna Osoba by chciała, ale przecież my tylko rozmawiamy o marvelu i wierszach i przede wszystkim dzieli nas jakieś 1000km jak nie więcej. Ech...
Na tinderze chcą tylko układów i zdjęć "w całości", cokolwiek to ma znaczyć. Mam ich dość, wszystkiego mam dość, rzygam światem. Ja naprawdę już nie ułożę sobie życia...
Oszalałabym gdyby nie M. Bardzo jej dziękuję za to, że jest i że razem mamy chore głowy i ciężkie rozkminy. Kto by pomyślał ;) Na taką koleżankę czekałam ;) No i tak w ogóle to chyba otaczają mnie dobrzy ludzie tylko tego jednego jakoś brak.
To wszystko nie zmienia faktu, że nadal umieram i szaleję za K. Aktualnie jestem na etapie zabijania wszystkich jego koleżanek <3
No i planuję kolejną podróż. I w dupie czy ktoś ze mną pojedzie czy nie.
"Jak skończę z papierosami kto zajmie się moimi ustami?"