wiewióra.
Nat musi się w końcu ogarnąć.
Taa, wiem, tydzień temu mówiłam sobie to samo, a wyszło jak wyszło.
Mam jedynie ogromną nadzieje, że wszystko poza tym jest ok...
Wakacje jak dotychczas całkiem miło mijają, chociaż mogłyby milej ;)
ryje sobie właśnie tym mózg. i jest mi lepiej.
Czuję jakbym stopniowo przestawała żyć. Są lepsze i gorsze chwile.
Zatrzymałam się w miejscu i rozglądam dookoła, a tam pustka.
Nic nie wiem, nie wiem w którą stronę iść.
Chcę w końcu wyprostować swoją drogę...
Wyjść naprzeciw życiu.
Jednak nie czuję, żeby cokolwiek mi w tym pomagało, a wręcz przeciwnie.
Boże dodaj mi siły, bo nie jest mi lekko...
J<3