Słońce smaga twe policzki, wiatr delikatni rozwiewa twoje włosy, w sercu czujesz już tęsknotę i radość. Idziesz w kierunku hipodromu. Podchodzisz do rumaka, bo wiesz że to dziś właśnie na nim będziesz jeździć. Prowadzisz go do stajni, a on wesoło klaszcze podkówkami. Mówisz mu jak dziś było w szkole i co cię dziś zdenerwowało. On w zamian za miłość i dobrą rękę daje się pogłaskać między swoimi pięknymi oczyma. Czyścisz kopyta, rozczesujesz sklejki. Zakładasz ogłowie i siodło. Twój konik z początku nie chce wziąźć wedzidła, ale daje się w końcu okiełznać. I znów prowadzisz go na padok, nucąc mu przebój miesiąca. Nareszcie wsiadasz. Dopinasz popręg i sparwdzasz strzemiona. Nagle wszystkie twoje dzisiejsze zdenerwowania i myśli o nieudanej kartkówce odchodzą. Zostajesz tylko ty, koń i przestrzeń. Ruszasz stępem, potem kłusujesz. Zbierasz konia i ruszasz galopem. Czujesz jakby koń do ciebie mówił. Czujecie się jak w niebie brodząc pośród zielonych traw, skąpani w wiosennym słońcu..
Opowiadanie mojego autorstwa.
Może być troche błędów, ale sprawdzę potem.. ;)
zdjęcie: Ja i Dryf