Kolejny, nowy etap w życiu. W końcu własne i jedynie przez siebie narzucone obowiązki. To nie chwilowe. Pierwsza noc za mną, a co za tym poszło? Tysiące myśli i w jakimś stopniu niepewność co do mieszkania, ale to norma. Pamiętam, jak w dzieciństwie przeprowadzaliśmy się z rodzicami i zawsze gdy nadchodziła pierwsza noc w nowym mieszkaniu, to nie mogłem zasnąć. Człowiek musi się oswić. Z oswojeniem każdy z nas się spotyka na co dzień. Poznaje, zapamiętuję i przyzwyczajam się. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że mieszkam z człowiekiem, którego teoretycznie nie znam. To nie jest tak, że nie wiem kim jest i nie mam pewności, co do niego, bo już sporo wiem. Żyjemy jak studenci, choć nie do końca. Nie dogadujemy się zbytnio, tzn. ja się staram, staram się rtozluźnić atmosferę i iść na ugodę. To całe napięcie wychodzi z nieprzemyślanej do końca decyzji mieszkania pod jednym dachem. Ja dam radę. Wszystko dzieje się po coś. Przypadki tak naprawdę nie istnieją. Może to wszystko też ma jakiś cel. Ten znajomy czegoś się nauczy, zmieni może podejście i wyluzuje, bo jak widzę to nie za bardzo dba o to, by nasz kontakt był dobry. Może musi dojrzeć do niektórych kwestii?
Najbardziej ciekawe jest to, czego ja mam się nauczyć, co ja z tego wszystkiego wyciągnę, jakie wnioski? może cierpliwości? Nauczę się , jak inni wykorzystują równe sposoby manipulacji człowiekiem. Bo każdy tego stosuje. Wszelkie alucje i nie mówienie prosto z mostu, próby porozumienia się, etc. Tak serio, to nie jestem aż tak cierpliwy na jakiego wyglądam, bądź się prezentuje. Są przecież jakieś granice.
Czy jest sens doszukiwania się odpowiedzi na pytania? Myślę, że tak. Poszerzam swoje horyzonty. Zauważam inne możliwości, szczegóły które są najwazniejsze. Nie lubię żyć w nieświadomości. Jestem tylko człowiekiem i również mam swoje priorytety. Chcę wiedzieć oraz rozumieć, pomagać sobie i tym, którzy pomocy potrzebują. Pisałem o tym, że każda znajomość wnosi coś do naszego życia. Są tego pozytywne i negatywne konsekwencje poznawania, ale i tak wszystko jest dla mnie korzyścią, bo je widzę, nie boje się. Dla innych każdego znajdą się jakieś korzyści. ale nie każdy chce je widzieć.
Czuję wolność. Czuję checi. Korzystam z życia i zarażam tym innych. Bo warto. Moje życie nabiera nowych barw. Zmieniam tryb życia na status "żyję i korzystam". Szkoda mi czasu na użalanie się nad tym, że nie jest zawsze po mojej myśli i nigdy tak nie będzie. Cieszę się z małych rzeczy, bo też o to chodzi. Koniec opieprzania się całymi dniami w łóżku, zamulania bo brzydka pogoda i pozwolenia na to, by melancholijny stan kolejny raz mnie dopadł. Zawdzięczam swojemu znajomemu już wiele, choć sam o tym nie wie, nie jest tego świadomy. Często mnie wnerwia, tzn. codziennie, ale nie co chwilę (uff ulga). Nie jest źle. Zbyt wiele traciłem. Chcę utrzymywać swoją więź ze szczęciem, o które tak długo walczyłem. Uzyskałem je dzięki zmianie podejścia. Nie było łatwo. Mogę, jeśli tylko chcę i poświęcę na to czas. Nigdy nikt nie przełamie mych murów.
Założyłem w końcu instagrama, ponieważ sporo osób się za mnie podszywało,
dlatego obserwujcie:
MaksRutkowski
26 Października zlot w Poznaniu, zapraszam chętnych.
Godzina i miejsce jeszcze podam tutaj lub na facebooku.
Tutaj możesz mi zadać swoje pytanie (nawet anonimowo)
http://ask.fm/MaksRutkowskiOfficial